czwartek, 21 maja 2020

Stackson/Sterek - Recykling cz.17

Jeszcze nigdy nie czuł się tak zdeterminowany

 ***
Ciska kolejny mandat na siedzenie pasażera nawet na niego nie patrząc. Odjeżdża przepisowo, bo nie ma ochoty na czwartą grzywnę ani na noc w areszcie. Mama chybaby go wytargała stamtąd za uszy. Zaciska ręce na kierownicy z taką siłą, że ma obawy o to czy nie zostaną na niej wgniecenia. Stara się uspokoić, ale to nadaremne. Parkuje na podjeździe i nie gasząc silnika idzie otworzyć bramę, a potem garaż. Z ulgą zauważa, że nigdzie nie widać samochodów rodziców. Mgliście przypomina sobie, że mieli mieć dzisiaj jakąś kolację ze znajomymi ze studiów. Istnieje szansa, że nie wrócą jeszcze przez wile godzin. Co jest mu bardzo na rękę. Nie ma siły ani ochoty udawać, że nic się nie stało. Jest cholernie wściekły i zraniony, bo nie rozumie dlaczego w ogóle Stiles chciał gadać z tym kutasem sam na sam. Okay, może jest też odrobinę zazdrosny. Jak przypomni sobie Dereka w kuchni Stilinskich od razu ma ochotę coś rozwalić. Najlepiej twarz Hale'a.
Parkuje samochód na swoim stałym miejscu. Ma nadzieję, że w drodze powrotnej będzie prowadzić jego mama, bo gdy ostatnim razem ojciec próbował zaparkować równolegle do jednej ze ścian, to jego kochane porsche straciło lewe lusterko i zostało mocno porysowane. Nawet jako dziecko nie rozumiał kawałów typu "baba za kierownicą". Pamięta za to każdy jeden raz, gdy to ojcu wypadło odwiezienie go do szkoły. Przepisy drogowe były dla niego jedynie sugestiami...
Na szczęście z garażu ma bezpośrednie przejście do domowej siłowni. Zaczyna od bieżni, bo musi się choć trochę i wyciszyć. Oczywiście lepszym wyjściem byłoby wyjście do lasu i kilkukilometrowy bieg przed siebie. Niestety znajduje się na terytorium stada Hale'a. Może nic by się nie stało, ale woli nie ryzykować natknięcia się na innego wilkołaka. Jak nic nie potrafiłby utrzymać języka za zębami i skończyłoby się bójką. Może to jest jakieś wyjście? Na pewno poprawiłby mu się humor, gdyby przyłożył McCallowi. Jeśli dopisałoby mu szczęście to może spotkałby samego Dereka?
Schodzi z bieżni i kieruje się w stronę worka treningowego, kiedy w niego uderza wyobraża sobie, że to twarz Hale'a. Wyprowadza jeszcze kilka kontrolowanych ciosów, a potem pozwala sobie na wyładowanie złości. Nie wie nawet, kiedy wilk przejmuje stery. Z gardła wyrywa mu się żałosny skwot, a w kilka sekund po nim głębokie, gardłowe warknięcie. Nie ma tak dobrze. Jeśli Hale chce odzyskać Stilesa, albo co bardziej prawdopodobne znowu zrobić z niego swoja zabawkę... to tym razem nie pójdzie mu tak łatwo. Będzie musiał zmierzyć się z Jacksonem, a on już upewni się żeby Stilinski dostrzegł komu na nim naprawdę zależy.
Nie chce więcej zachowywać się jak wystraszony szczeniak. Powie Stilinskiemu co do niego czuje. Nawet, jeśli wyznanie tego przeraża go to jak nic innego na świecie. Wie jak bardzo niepewny siebie jest Stiles. Może wydawać mu się, że te ochłapy które oferuje Hale to jedyne na co może liczyć. Musi pokazać mu, że na wyciągnięcie reki ma o wiele więcej. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się ta zdeterminowany.
Kiedy kończy z worka zostają tylko strzępy, a ręce zdarte ma do krwi. Koszulka nieprzyjemnie lepi się od potu, a zapach jaki unosi się wokół niego, mógłby działać niczym gaz łzawiący. Zerka na wielki zegar ścienny. Już prawie ósma wieczorem? Czyli katował się tu aż trzy godziny?!
Dostrzega, że jego smartfon miga, informując go o nieodebranych połączeniach. Przez chwilę waha się co zrobić, ale w końcu decyduje się zacząć od kąpieli. Jeśli oddzwoni dwadzieścia minut później to chyba nie stanie się nic złego?
Od razu po wejściu do swojego pokoju skopuje buty gdzie bądź. Pozbywa się ubrań w ten sam sposób, posprząta później.

***
Próbuje dodzwonić się do Whittemora już od popołudnia, ale ten najwyraźniej nie ma ochoty z nim gadać. Stiles nie wie co zrobić: dobijać się dalej, czy dać mu już spokój? Postanawia spróbować ostatni raz i oczywiście po kilkunastu sygnałach, wita go znienawidzona poczta głosowa. Odkłada telefon na blat i odsuwa się od niego o parę kroków, bo ma ochotę pieprznąć nim o ścianę. Pewnie przyniosłoby mu to chwilową poprawę nastroju, ale nie wie czy warte jest to tych kilkuset dolarów, które musiałby wydać na naprawę lub kupno nowego smartfona.
Ojciec pojechał na posterunek, a on siedzi sam w pustym domu i powoli zaczyna mu odbijać z nerwów. Do głowy przyszły mu już najróżniejsze scenariusze. Łącznie z tym, że Jackson jest już w drodze powrotnej do Anglii. Może czeka ich kilka cichych dni? Przestaną się do siebie odzywać? A może on niepotrzebnie się denerwuje, bo Whittemore oddzwoni jutro i opieprzy go za zapychanie mu skrzynki wiadomościami...
— Koniec tego dobrego — mamrocze pod nosem. Nie będzie się dłużej tak torturował. Pojedzie i wyjaśnią sobie wszystko. Co może się stać najgorszego? Najwyżej Jackson zatrzaśnie mu drzwi przed nosem. Pospiesznie zakłada kurtkę i buty, wrzuca do kieszeni telefon. — Kluczyki, gdzie moje kluczyki?! — Sprawdza kilka najbardziej prawdopodobnych miejsc i już ma się poddać, gdy przypomina sobie, że jego staruszek był na przeglądzie. Idzie do sypialni Johna i tak jak się tego spodziewał, znajduje kluczyki na komodzie, tuż obok zdjęcia przedstawiającego Claudie siedzącą na masce niebieskiego Jeepa.
Wychodzi z domu zanim zdąży się rozmyślić. Siada za kierownicą i odpala. Za pierwszym razem! To musi być jakiś znak. Już po kilkunastu minutach parkuje na podjeździe Whittemortów. Gasi silnik i wysiada, chociaż ma ochotę odjechać stąd jak najszybciej. Nadchodząca rozmowa nie napawa go entuzjazmem. Co jeśli to wszystko jest jedynie w jego wyobraźni? Tom, ględził mu o jego nieistniejącym związku z Jacksonem już od dobrych dwóch miesięcy. Co jeśli Stiles znowu za dużo sobie wyobraża? Nie dość, że wyjdzie na idiotę to jeszcze straci przyjaciela. Powoli, noga za nogą idzie w stronę drzwi wejściowych. Zagryza wargę ze zdenerwowania, niepewny tego jak zostanie przywitany.
Naciska dzwonek. Teraz już nie ma odwrotu, bo nawet gdyby chciał to i tak nie zdąży zwiać. Wilkołacza prędkość od teraz jest na jego liście rzeczy najbardziej znienawidzonych. Tuż obok czułego węchu i super siły. To pierwsze przysporzyło mu mnóstwo kłopotów i jeszcze więcej zażenowania, a drugie było przyczyną niezliczonej ilości siniaków.
— Stiles? — Jackson wygląda na mocno zaskoczonego — Co ty tu robisz?
— Nie odebrałeś żadnego z moich trzydziestu telefonów, więc...
— Byłem zajęty i...
— Wkurzony? — wcina się Stilinski
— To też. — przyznaje Whittemore — Gdybym wiedział, że aż tyle razy się do mnie dobijałeś, oddzwoniłbym wcześniej. Straciłem poczucie czasu na siłowni, a potem musiałem się wykąpać.
— Właśnie widzę — mówi Stilinski, wskazując na włosy Jacksona, które wciąż są wilgotne.
Zaczyna się coraz bardziej stresować, bo wilkołak nadal przypatruje mu się z lekkim oszołomieniem. Nie każe mu spadać ani nie zaprasza do środka. Stiles bardzo nie lubi takich niejasnych sytuacji, bo zazwyczaj robi coś przez co wpada w kłopoty.
— Okay, skoro nic ci nie jest to ja będę się już zbierał — papla z prędkością karabinu maszynowego. — Do kiedyś tam? — jego głos nie mógłby brzmieć żałośniej. Ma ochotę sam siebie wyśmiać. Jackson wygląda jakby ktoś poraził go prądem. Stilinski robi krok do tyłu.
— Zaczekaj! — woła wilkołak
— Hm?
— Wejdziesz?
— Jest już późno... nie będę przeszkadzał twoim rodzicom? — pyta. Wcześniej kompletnie o nich zapomniał.
— Nie ma ich. Pojechali na kolacje ze znajomymi, jeśli będzie tak jak co roku to nie wrócą co najmniej do drugiej w nocy.
— Mój ojciec też świętuje, mają na posterunku spotkanie wigilijne. Funkcjonariusze i ich rodziny oraz pani burmistrz. — śmieje się krótko. Wchodzi do domu i rozgląda się ciekawie. — Wygląda na to, że tylko nasza dwójka nigdzie nie wychodzi. Czy to nie dziwne?
— Raczej nie, przynajmniej dla mnie. Poza Dannym nie miałem tu żadnych bliższych przyjaciół... A on spędza święta z dziadkami na Hawajach. — mówi, lekko wzruszając ramionami. — Za to jestem zdziwiony, że ty nie zostałeś zaproszony przez Scotta?
— Jeszcze się z nim nie widziałem. Dzwonił, ale nawet nie bardzo miał czas gadać. Przygotowują wszystko na jutrzejszą imprezę świąteczną u Dereka.

***
Jackson nie ma pojęcia co to znaczy, że Stiles przyjechał do niego, zamiast spędzać czas ze Scottem i innymi znajomymi ze starej paczki. Czy to dlatego, że tam będzie też Hale, a on nie chce zdradzić swojej tajemnicy? Może ich rozmowa skończyła się wielką awanturą? Jest zły na siebie, że nie posłuchał Cory i nie zakradli się z powrotem w okolicę domu Stilinskich, by podsłuchiwać. Nie wie co Stiles czuje teraz do Dereka.
— Jackson? — głos Stilinskiego brzmi dziwnie, jakby docierał do niego z pod wody — Hej, wszystko w porządku? — Kiwa głową, choć wcale nie czuje się dobrze — Odpłynąłeś gdzieś na chwilę i twoje oczy...

Cholera tego nie przewidział!

— Stiles...
— Jackson, dlaczego one miały taki sam kształt i kolor jak wtedy, gdy byłeś kanimą? Czego mi nie mówisz?!
— Wciąż nią jestem.
— Ale... widziałem jak umierasz. Wtedy w tym magazynie, a kiedy otworzyłeś ponownie oczy były niebieskie i na pewno wilkołacze. Zresztą widziałem cię w beta formie...
— Bo jestem też wilkołakiem... nie potrafię tego wyjaśnić. Samuel ma na to jakąś swoją zakręconą teorię. — przyznaje
— Ale jesteś w pełni świadomy? W sensie...
— Czy nikt mną nie steruje? — pyta
— Tak
— Mam pełną kontrolę. Nie zmieniam się już całkiem, ale... nadal mam ogon i jad.
— Och, okay... to chyba całkiem przydatne.
— Właśnie dlatego nic ci nie mówiłem... nie chciałem żebyś się mnie bał. — siada na kanapie i patrzy na Stilinskiego smutno. — Pamiętam, że ciebie też wtedy zaatakowałem...
— Nie boje się ciebie bardziej niż wcześniej, gdy byłem pewien, że jesteś jedynie wilkołakiem... Boże w jakim świecie ja żyję, że zwrot: "jedynie wilkołakiem" naprawdę ma sens — prycha Stiles
— Cóż, aktualnie jesteśmy w Beacon Hills, a tutaj wszystko jest dziesięć razy bardziej zwariowane.
— Tak... nastoletnie wilkołaki i zmutowane jaszczurki.

4 komentarze:

  1. Hejka,
    tym razem szybciej, niestety nie wiem jak ułoży mi się czerwiec z dostępem do internetu, więc może być jakaś dłuższa przerwa...
    rozdział jest naorawdę och... bardzo dobrze udało Ci się ukazać te ich przemyślenia, obawy... szczera rozmowa bardzo może im pomóc, och i Jackson chce w końcu pokazać że zależy mu na Stillsie i że zasługuje na więcej...
    weny, weny i jeszcze raz weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam już trzy ostatnie rozdziały, mam nadzieję, że Ci się spodobają ;)
      Pozdrawiam!
      ~Noemi

      Usuń
  2. Hejka,
    dzięki za odblokowanie anonimowego czytelnika - właśnie teraz to zauważyłam, mam jakiś problem aby zalogować się na konto... więc mam ułatwienie taraz...
    ale bardziej teraz przybywam z zapytaniem co tam u ciebie i no tęsknię za nowymi rozdziałami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Akuma b

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, może teraz w końcu porozmawiają szczerze i o własnych pragnieniach, cudownie tutaj przedstawiłaś te ich przemyślenia, obawy...
    choć jeszcze nie komentujęna AO3 to bywam i skedśl na bieżąco, i pomyślę o zadaniach do "urozmaicenie roku", jak na razie to nic mi nie przychodzi do głowy...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń