Zostawić za sobą...
***
To w pewien sposób jest nawet zabawne. Może nie w
taki typowy sposób, który rozśmiesza cię do łez, ale coś w stylu
złośliwego chichotu losu. Oto siedzą we czwórkę - Stiles, Jackson do
którego coś czuje, Derek jego były... kochanek? Oraz Cora, siostra tego
ostatniego. Cóż za świetnie dobrane towarzystwo, prawda? Nic tylko
urżnąć się w trupa albo palnąć z rozbiegu w najbliższą ścianę. Starają
się cokolwiek zjeść, ale prawda jest taka, że chyba każde z nich tylko
rozgrzebuje jajecznice po talerzu. Derek poddaje się pierwszy, odkłada
widelec i ogranicza się do sączenia swojej czarnej kawy. Jednak wciąż
uparcie tkwi przy stole. Cora udaje, że wcale nie dostrzega skruszonej
miny brata, ze złośliwym uśmieszkiem przegląda coś na smartfonie.
Jackson z kolei dźga swoją porcję z taką zawziętością, że Stilinski z
łatwością odgaduje jego nastawienie do całej tej sprawy. Nie żeby
szczególnie go winił, bo jeszcze kilka dni temu zapierał się rękami i
nogami przed zobaczeniem Hale'a, a teraz zaprosił go do domu. Tylko co
innego mógł zrobić? Zostawić go na wycieraczce? To wilkołak, cholerny
alfa! Zresztą chyba przyszła pora, aby wyjaśnić kilka spraw z
przeszłości.
Stilinski stara się złapać spojrzenie Whittemora, ale
ten jest tak skupiony na mordowaniu swojej porcji śniadania, że nawet
tego nie zauważa. Wzdycha więc ciężko, co słychać wyjątkowo głośno w
wypełnionym ciszą pomieszczeniu. I nagle trzy pary oczu wgapiają się w
niego jak ciele w malowane wrota. Stiles parska krótkim śmiechem.
— Może zaczniecie gadać? — pyta ponaglająco — W końcu
i tak żadne z nas już nie je... Cora? Ty i Derek macie do odbycia
poważną rozmowę...
— Nie mam mu nic do powiedzenia! — syczy Cora przez
zęby — Jedyne co przychodzi mi do głowy to, żeby spadał. — dodaje,
ostentacyjnie omijając skrępowanego Dereka wzrokiem.
— Coraz... daj spokój, co? — mówi Hale błagalnym
głosem — Jesteś zła i uhm... Stiles powiedział dlaczego. Miałaś prawo
się wkurzyć... i przepraszam? — Na ich nieszczęście ośli upór jest
dominującą cechą każdego Hale'a. Po samym zagniewanym spojrzeniu
dziewczyny Stiles wie, że ta rozmowa może zająć dłuższą chwilę.
— Wy tutaj sobie wszystko wyjaśniajcie, a my zajmiemy
się swoimi sprawami. — mówi ostrożnie zerkając od Dereka do Jacksona. I
o ile ten pierwszy ma raczej nietęgą minę, tak Whittemore uśmiecha się
kpiąco. Najwidoczniej spodobały mu się te ich "wspólne sprawy". Stiles
tylko wywraca oczami. On tak na serio? Najwyraźniej Beacon Hills
powoduje, że Jackson powraca do swojej pozy zarozumiałego dupka. A może
to raczej obecność Hale'a tak na niego działa?
— Niech będzie — mamrocze Cora — Choć starszy,
głupszy bracie — Prowadzi go na taras z tyłu domu, za co Stilinski jest
jej wdzięczny, bo nie ma najmniejszej ochoty słuchać o ich rodzinnych
problemach. Wystarczy, że sam musi poprosić Jacksona żeby ulotnił się na
jakiś czas wraz z Corą... to na pewno go nie ucieszy. Następnie odbyć
długą, nieprzyjemną i cholernie krępującą rozmowę z Hale'em.
***
— Czyś ty zgłupiał do reszty? — warczy Whittemore, w
sekundę po tym jak Stiles mówi mu, że musi sobie wyjaśnić co nieco z
Derekiem. A gdy dodaje, że najlepiej byłoby, gdyby ta rozmowa odbyła się
w cztery oczy i co najważniejsze cztery uszy... Jackson o mało nie
wychodzi z siebie, a jego pełna zdegustowania mina jest niczym policzek
dla Stilinskiego. — Co ty chcesz wyjaśniać?! Może zapytasz go dlaczego
traktował cię jak podręczny zestaw antystresowy?! A może po prostu znowu
chcesz się tym stać? — Stiles nie wytrzymuje i wali z całej siły w tą
zarozumiałą, niewyparzoną gębę. Tłucze sobie rękę i jest niemal stu
procentowo pewien, że ją uszkodził. Zaciska zęby tak by żaden jęk bólu
nie uciekł. Humor odrobinę poprawia mu fakt, że nos Jacksona krwawi.
— Wracamy do tego co było kiedyś, naprawdę Jackson? —
pyta i patrzy na niego bezradnie. Domyśla się co przyjaciel sobie teraz
o nim myśli i to jest cholernie niesprawiedliwe.
— Co tu się do cholery dzieje?! — wrzeszczy Cora gdzieś z okolic kuchennych drzwi
— Nic. — syczy Stiles — Nic, co by was dotyczyło.
— Akurat — prycha cicho Jackson — Muszę stąd wyjść.
Teraz... Cora choć ze mną, jeśli po raz kolejny nie chcesz dowiedzieć
się o bracie więcej niż byś chciała.
— Co?
— Coraz... — Derek wygląda na bardzo zmęczonego i
może odrobinę pokonanego. — To naprawdę cię nie dotyczy. To sprawa
między mną, a Stilesem... Osobista. Jeszcze sprzed jego wyjazdu na
studia.
— Czekaj.... ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wy...?
— Idziesz? — pyta zniecierpliwiony Whittemore. Wytarł
krew z twarzy rękawem swetra, ale wciąż wygląda na nieziemsko
wściekłego. Dziewczyna waha się przez kilka sekund zerkając od Stilesa
do Dereka i z powrotem. Następnie kręci głową z niedowierzaniem i
wychodzi, a kilka sekund później podąża za nią Jackson.
***
Cisza jest do bani. Wkurzająca i sprawia, że czas
niemiłosiernie się wlecze. Stiles nie spodziewa się po Dereku
kwiecistego przemówienia, ale coś jednak mógłby z siebie wydusić. W
końcu to on chciał o tym porozmawiać! A teraz milczy jakby ktoś mu
odciął język. Wzdycha pokonany. Jak zwykle: wszystko na jego głowie.
— Kręci cię w ogóle seks z drugim facetem czy to było
dla ciebie po prostu wygodne? — pyta, bo to nurtowało go odkąd ten ich
pseudo związek rozpadł się po raz pierwszy. Derek wpatruje się w niego
szeroko otwartymi oczami. A to wkurza Stilesa jeszcze bardziej — Nie, no
serio Hale! Krępuje cię to? Pieprzyliśmy się więcej razy niż jestem w
stanie pamiętać: w moim pokoju, twoim mieszkaniu, obu samochodach, a o
numerkach w plenerze wolę nie myśleć...
— Stiles — rzęzi Derek, a wygląda przy tym jakby za
chwilę miał mieć zawał. Czy wilkołaki mogą mieć zawał? Stilinski nie
jest pewien i teraz tego bardzo żałuje. — Kurwa. Musisz to robić?
— Niby co?
— Mówić o tym w ten sposób... Jakby...
— Jakby to nie miało znaczenia? — pyta, a jego brwi
są tak wysoko uniesione, że musi wyglądać dziwacznie. — A miało? Pytam
poważnie, Derek. To jak się zachowywałeś na to nie wskazywało.
— Wiem, ja... pytałeś czy interesują mnie mężczyźni. I
to jest jeden z powodów dla których zachowywałem się jak skurwiel...
Przed tobą to były jedynie chwilowe zauroczenia. Jeszcze sprzed pożaru.
Nigdy z żadnym do niczego nie doszło.
— Chcesz powiedzieć, że jestem jedynym chłopakiem z
którym... uprawiałeś seks? — Stiles w ostatniej chwili powstrzymuje się
żeby nie powiedzieć: "spałeś". Oni nigdy nie spali obok siebie. Po wszystkim, każdy szedł w swoją stronę.
— Uhm.
— Dlaczego?
— Nie rozumiem? Jak to dlaczego?
— To proste Hale: z twoim wyglądem... wystarczyłoby,
że pojawiłbyś się w klubie i nawet nie musiałbyś wysilać się na uśmiech
żeby wokół ciebie zrobił się tłok. — mówi, nerwowo bawiąc się rękawami
swojej starej koszulki. — Nie chciałeś poeksperymentować, albo chociażby
sprawdzić jak to jest z kimś innym?
— A ty tak zrobiłeś?
— Nie rozmawiamy o mnie Derek. Tylko o tym dlaczego zachowywałeś się jak skończony dupek.
— Mimo wszystko... odpowiedz? — Stilinski klnie pod nosem. Ta rozmowa wcale nie idzie, szybko i bezproblemowo.
— Tak. Zdarzało się, że czasem gdzieś wychodziłem —
przyznaje, lekko wzruszając ramionami — Sypiałem z różnymi chłopakami,
odkrywałem co lubię, bawiłem się. — milknie na kilka sekund żeby zebrać
myśli — Dosyć szybko zorientowałem się, że jestem gejem i nie mam z tym
problemu. Taki już jestem: wygadany, zbyt impulsywny, może odrobinę
nadużywam sarkazmu i sypiam z mężczyznami. Oto Stiles Stilinski... to co
chcę powiedzieć to to, że nie próbuję oszukiwać samego siebie.
— I myślisz, że ja to robię?
— Nie wiem. Tak na dobrą sprawę to nie znam cię zbyt
dobrze. Bardziej chodzi mi o to czy ty znasz te odpowiedzi. Mnie już nic
do tego, Derek.
— Nieprawda. Ty mi powiedziałeś, chociaż przecież wcale nie musiałeś
— Jak chcesz. — mamrocze Stiles, zrezygnowanym tonem —
Tylko, że Breaden wydaje się być naprawdę fajna i... nie zrób jej
podobnego Rollercoastera emocji jak mi, okay? Jednego dnia wszystko
wydaje się iść w dobrą stronę, a kolejnego poznajesz jakąś Jennifer i
już po sprawie...
— Stiles, przepraszam... ja...
— Wiem, wiem — śmieje się, ale nie ma w tym nawet
krzty humoru. — Zabrało mi dużo czasu, żeby się po tobie pozbierać.
Zresztą już na pierwszy rzut oka widać, że się zmieniłem. Tak długo
byłem na ciebie wściekły i myślałem, że kiedy dojdzie do tej rozmowy
będę na ciebie wrzeszczał tak, że usłyszy mnie całe Beacon Hills.
— Stiles
— Nie, czekaj. Daj mi powiedzieć. — przerywa mu ostro — Wiesz, że byłem w tobie zakochany?
— Bardzo starałem się tego nie dostrzegać, ale... tak wiem.
— Dobrze. Teraz najważniejsza informacja Hale - ten
nasz niby związek, bardzo namieszał mi w życiu. — bierze oddech — I
zawsze będę miał do ciebie niewielką słabość... Ale bardzo chcę to
zostawić już za sobą.
Hej,
OdpowiedzUsuńo matko Stilles przywalił Jacksonowi, no cóż ta rozmowa jest potrzebna, bo mimo wszystko wciąż gdzieś z tyłu pałętał się Derek, a teraz może ruszyć do przodu... jednak wiedział, że Stilles jest w nim zakochany i może właśnie tego się przestraszył...
a tak z innej beczki, tak jestem cierpliwa, bo zdaję sobie sprawę że każdy ma własne życie i pisanie jest dodatkiem ;) chociaż długie przerwy mnie niepokoją...
Dużo weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie
Postaram się, żeby nie było aż tak długich przerw.
UsuńWena zawsze się przyda ;)
Również pozdrawiam!
~Noemi
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale o matko Stills przywilił Jacksonowi, no cóż ta rozmowa jest potrzebna, bo mimo wszystko wciąż gdzieś z tylu palętał się Derek, a teraz może ruszyć do przodu... wiedział że ten jest w nim zakochany i może właśnie tego się przestraszył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie