Nie zostanę twoją żywą tarczą.
***
Droga do Beacon Hills mija im zadziwiająco szybko, pomimo grobowego nastroju Cory. Pozwalają jej odpłynąć myślami gdzie chce. Sami też raczej milczą. Stiles dlatego, że jest potwornie zmęczony i tylko dzięki uporowi nie pozwala swoim powiekom opaść. Od czasu do czasu sięga do radia, żeby zmienić stację lub na zmianę pogłośnić i przyciszyć. Jackson jeszcze ani razu go nie powstrzymuje, chociaż Stilinski jest pewien, że zdążył go już porządnie zirytować.
Zadziwiające jak wszystko zmieniło się w ciągu dwóch lat. Kiedyś, gdy jeszcze chodzili razem do liceum, Stiles bał się parkować obok porsche, bo to cudeńko jakkolwiek świetnie by nie wyglądało, to w starciu z jego Jeepem nie miało najmniejszych szans. Wiedział, że po pierwsze nie wypłaciłby mu się do końca życia. Po drugie blondyn mógłby mu, to życie znacznie skrócić. A teraz? Proszę - jak gdyby nigdy nic może sobie do woli wkurzać Whittemorta i nawet bawić się jego drogim autkiem, a i tak nie dostanie za to nic prócz grzecznego upomnienia.
- Stiles? - Cora odzywa się po raz pierwszy odkąd wsiedli do samochodu. - Jeśli mówiłeś serio, to chętnie zatrzymałabym się u ciebie na kilka dni...
- Okay - odpowiada tylko, odwracając się do tyłu. Dziewczyna wciąż wygląda jakby miała ochotę kogoś zamordować i Stiles jest trochę ciekawy, co takiego nawywijał Derek. Nie żeby odważył się zapytać.
- Tylko może moglibyście jeszcze podrzucić mnie na chwile do domu? - pyta odrobinę niepewnie, jakby nie do końca była pewna czy, to już nie za wiele przysług jak na raz. - Wzięłabym tylko kilka jakiś rzeczy... pięć minut dosłownie.
- Nie ma sprawy - tym razem odzywa się Jackson.
Stiles wyszczerza się do niego, bo Whittemore może wciąż czasami udawać dupka do kwadratu i zdarza mu się, gdy ma wyjątkowo zły humor bywać wrednym, ale tak naprawdę jest całkiem przyzwoity. Prawdopodobnie nie przyszło mu nawet na myśl żeby odmówić.
***
Mija już pierwsza w nocy, kiedy Derek orientuje się, że jego młodszej siostry nie ma w domu. Niby Cora nie ma już pięciu lat, a wcześniej przez wiele lat musiała radzić sobie sama, to jednak wciąż nie może przestać zastanawiać się gdzie się podziewa. W pierwszym odruchu próbuje zadzwonić, ale młoda nie odbiera za pierwszym jak i za dziesiątym razem. Derek dopiero wtedy zaczyna się porządnie martwić, a co najgorsze Braeden wyjechała jakąś godzinę wcześniej do Los Angeles. Wilkołak wie, że nie może jej zawrócić, bo jego żona ma swoje zobowiązania i nie rzuci dla niego ich od tak. Nie, gdy on nie ma żadnych dowodów na, to że jego siostrze naprawdę się coś stało, a nie tylko obraziła się na cały świat, albo urwała się na randkę... chociaż o tej drugiej opcji woli wcale nie myśleć.
Cora jak do tej pory wydawała się być szczęśliwa wśród nich. Może w ciągu kilku ostatnich dni wydawała się być nieco niewyspana i nieobecna. Zakochała się? Oby nie, bo jedyną osobą z którą jego siostra spędza więcej czasu niż z innymi jest Scott. Scott, który ma dziewczynę poza którą nie widzi świata i który jest jego zastępcą... Derek jest przerażony samym wyobrażeniem komplikacji i niezręczności w sforze jakie na sto procent by się pojawiły.
***
Pod dom watahy podjeżdżają dopiero przed trzecią w nocy i ze zdziwieniem zauważają, że prawie w całym domu święcą się światła. Na podjeździe stoi kilka samochodów i Stiles bez problemu rozpoznaje wśród nich auto McCalla, który wielokrotnie zasypywał go zdjęciami swojego pierwszego samochodu. Nigdy nie kazał mu przestać, bo Stiles jak nikt inny potrafił zrozumieć miłość człowieka do samochodu, szczególnie gdy tak jak Scott oszczędzało się na niego przez niemal pięć lat...
- Co do diabła? - syczy Cora
- Może, to spotkanie watahy... jakby taka wspólna wigilia czy coś? - pyta Jackson
- Nah, to było zaplanowaene na pojutrze. Jak Braeden wróci z LA.
- Wiesz... cokolwiek by nie mówić o Dereku, to jednak zniknięcie młodszej siostry mogło go trochę ruszyć.
- Przecież by zadzwonił - Cora sięga do prawej kieszeni kurtki, potem do spodni i klepie siedzenie obok siebie. - Kurna, ktoś mi ukradł telefon!
Przez kilka minut siedzą w samochodzie, bo Cora nie wie teraz co zrobić. Stiles jakoś specjalnie jej się nie dziwi. Jeśli Derek faktycznie zwołał prawie całą watahę w środku nocy z jej powodu... Czuje w kościach kłótnie. A te pomiędzy Hale'ami bywają naprawdę spektakularne i przy okazji sieją spustoszenie wokół.
- Musisz iść ze mną. - oznajmia, celując palcem w Stilinskiego. - Wtedy będą tak zarefowani twoim pojawieniem się, że zapomną o mnie.
- Przykro mi, ale nie zostanę twoją żywą tarczą - Stiles stara się utrzymać żartobliwy ton głosu, ale nie jest do końca pewien czy mu się to udaje. Wpaść na któregoś z dawnych przyjaciół pojedynczo, to zupełnie co innego niż wejście tam i zmierzenie się ze wszystkimi na raz.
- Aleee Stiles! - Cora jęczy cichutko starając się przybrać jak najbardziej smutną minę. Nie wie niestety, że nic oprócz realnego zagrożenia jej życia nie zmusiłoby go do przekroczenia progu tego domu. A nie sądzi żeby Derek faktycznie mógł urwać jej głowę. Jeśli już, to trochę na siebie powarczą i może postraszą pazurami, a on woli nie być w pobliżu.
- Ja z tobą pójdę - mówi niespodziewanie Jackson. Stiles patrzy na niego z wdzięcznością i przyjaciel uśmiecha się do niego samym kącikiem ust. To takie jego: "nie ma za co"
- Niech będzie... w razie co schowam się za tobą
***
Spanikowany - to jedno słowo doskonale opisuje stan w jakim jest teraz Derek. Trochę mu głupio z tego powodu, bo w końcu, to on powinien być tym silnym i opanowanym. Tymczasem zachowuje się trochę jak nastolatka przed balem maturalnym, gdy nie może dopiąć sukienki. Allison jak dotąd spoliczkowała go tylko dwa razy i jakieś dziesięć razy kazała mu się uspokoić i zastanowić się nad tym gdzie może być Cora. Scott za to zapytał go czym ostatnio podpadł siostrze. Derek do tej pory nie ma pojęcia, co mógł mieć na myśli.
Wszyscy zerkają w stronę drzwi, bo słychać cichy pomruk silnika porsche na podjeździe. Jest tylko jeden taki samochód w Beacon Hills. Derek unosi brew i spogląda z pytaniem na Lydię, bo jeśli ktoś miałby wezwać na pomoc jeszcze Jacksona, to byłaby to właśnie ona. Jednak Martin kręci głową w zaprzeczeniu. Po jakichś dwóch czy trzech minutach słychać kroki na żwirowanym podjeździe. W momencie w którym spodziewa się usłyszeć dzwonek lub pukanie do drzwi, ktoś naciska na klamkę po drugiej stronie. To trochę niegrzeczne i nieodpowiednie, bo przecież Whittemore nie należy już do jego watahy. Nie powinien zachowywać się jakby był na swoim terenie. Jednak zamiast Jacksona do środka dosyć niepewnie wchodzi Cora. Dziewczyna ma zgarbione ramiona i nieswoją czapkę na głowie, a ręka Jacksona Whittemorta znajduje się na jej ramieniu, jakby w ten sposób udzielał jej niemego wsparcia. I Dereka przez, to o mało nie trafia szlag.
- Cora gdzieś ty do diabła zniknęła?! - warczy i dopiero po fakcie uświadamia sobie, że to nie była najinteligentniejsza rzecz do zrobienia. Siostra momentalnie prostuje ramiona, a złość promieniuje od niej na odległość.
- W Sacramento - odpowiada za nią Jackson. Hale ma wielką ochotę podejść i wyrzucić chłopaka za drzwi, bo jakim prawem on w ogóle...?
- Dlaczego nie odbierałaś? - próbuję znowu już nieco spokojniejszym tonem.
- Ukradli mi telefon - Cora wzrusza ramionami i przechodzi do dalszej części salonu, a Whittemore zostaje blisko drzwi. Wyraźnie nie czując się jednak tak komfortowo jak mogło wydawać się na początku. Nie żeby, to nie była właściwa reakcja - znajduje się na terenie obcej sfory, a konkretniej w domu alfy i otwarcie okazuje mu niechęć.
Ze zdziwieniem spostrzega, że siostra wyciąga z szafy swój plecak i pakuje do niego ubrania, a do wielkiej workowatej torebki wrzuca słuchawki, tablet i kosmetyczkę. Peter podchodzi do niej i Derek może przysiąc, że ta dwójka prowadzi jakąś dziwną konwersację nie używając słów, a jedynie kilku gestów i mimiki twarzy.
- Zatrzymam się na kilka dni u przyjaciela - Derek już ma rzucić coś w stylu: "od kiedy Whittemore awansował na twojego przyjaciela", ale najwyraźniej Cora jeszcze nie skończyła - A ty - szczy do niego, wściekle mrożąc oczy - pomyśl o tym dlaczego nie chcę mieszkać TUTAJ.
- Możesz wprowadzić się do mnie! - woła entuzjastycznie Peter
- I zamiast tego, co tutaj będę słuchać poematów pochwalnych o rudej zołzie? - prycha Cora - Nie dzięki - dodaje
- No to do nas - proponuje od razu Scott, a Allison przytakuje.
- Gdybym nie mieszkał na stałe w akademiku, a poza tym w tym samym domu co ty, też bym ci to zaproponował - zapewnia Isaac, a Cora uśmiecha się do nich lekko wymuszenie, ale jednak. Gdy patrzy z powrotem na niego jej usta zbite są w wąską linię, a z oczu bije chłód.
- Dziękuję, ale nie.
- Więc ty i Jackson? - Lydia mruży oczy i patrzy od wciąż tkwiącego przy drzwiach Whittemora aż do zirytowanej Cory.
- Przepraszam cię bardzo - mówi słodkim głosikiem Cora, ale coś mu mówi, że pod tym całym cukrem jest więcej jadu niż kiedykolwiek wcześniej. - To - podchodzi do zaskoczonego wilkołaka i opiera się o jego ramie - jest moja najlepsiejsza przyjaciółeczka - Co najdziwniejsze Jackson nie wydaje się być urażony czy obrażony tylko bardzo rozbawiony. W zasadzie, to oboje z Corą śmieją się jakby to był jakiś wybitnie dobry żart. Cóż... Derek go nie łapie.
- Żeby tylko przyjaciółka, przyjaciółce nie zaglądała pod spódnice - rzuca niby od niechcenia Peter i Derek chyba po raz pierwszy w życiu całkowicie się z nim zgadza.
Cora i Jackson prychają niemal identycznie, a do kompletu oboje jeszcze wywracają oczami.
- Nawet nie zatrzymuje się u niego - informuje jego siostra, a jemu zaświeca się kolejna kontrolka alarmowa.
- Więc gdzie? - pyta
- U Stilesa.
Hejka,
OdpowiedzUsuńto ja, kochana bardzo cieszę się z nowych rozdziałów, wolniej komentuję, ale z czytaniem jestem w zasadzie na bieżąco... więc teraz taki napływ rozdziałów sprawił, że mój uśmiech bardzo się poszerzył... i to o akurat o moje ulubione opowiadania...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za komentarz! Mam przymusowy urlop, jeszcze co najmniej przez półtorej tygodnia... jest szansa, że skończę przynajmniej jedno z opowiadań :)
UsuńHejeczka, hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczne, ciekawe co teraz zrobi Derek wiedząc że Stilles jest w mieście, chociaż będzie chciał porozmawiać czy będzie unikał go jak ognia... siostra zniknęła a on panikuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie