Doczekał się w końcu przeprosin
***
Stiles podskakuje nerwowo, gdy poranną ciszę przerywa
ostry dźwięk dzwonka. Przeklina pod nosem, bo jest niemal pewien, że za
drzwiami znajduje się ktoś z watahy Hale'a. Czy oni nie mogliby dać mu
choć kilku godzin na złapanie oddechu? Najwyraźniej każde z nich wciąż
jest tak w gorącej wodzie kąpane jak dawniej. A kto wie - może nawet
bardziej?
Z ponurą miną odblokowuje zamek, szarpie za klamkę i
zamiera w bezruchu. Na wycieraczce stoi SAM Derek Hale i Stiles przez
chwilę zastanawia się nawet nad strategicznym odwrotem i zatrzaśnięciem
mu drzwi przed nosem. Niestety, co się odwlecze to nie uciecze... czy
jakoś tak. Wciąż jednak nie wykonuje żadnego gestu, żeby zaprosić gościa
do środka. Nie wie czego mężczyzna tutaj szuka i w zasadzie chyba nawet
nie jest tego ciekaw. Czy on nie mógł po prostu zignorować jego
skromnej osoby? Przez całą ich znajomość wychodziło mu to świetnie, więc
dlaczego nie teraz do diabła?!
- Coś ci się przypala - mówi cicho Hale i to najwyraźniej ma zastąpić przywitanie.
- Szlag! - syczy Stilinski i niemal biegnie do
stojącej na kuchence patelni. Świadomie zostawiając otwarte drzwi. Liczy
na to, że takie zaproszenie wystarczy. Przychodząc tutaj Derek powinien
wiedzieć, że nie ma co liczyć na czerwony dywan i uściski. Prędzej na
tojad wciśnięty do gardła i kilka niezbyt miłych słów.
Kiedy odrywa swój wzrok od tego co miało być omletem,
zauważa Dereka niepewnie czającego się na progu kuchni. Wzdycha ciężko.
To będzie cholernie ciężki poranek i jakaś jego część ma ochotę
wykrzyczeć wszystkie gorzkie słowa, jakie kiedykolwiek przemknęły mu
przez głowę. Szczególnie, gdy ma świadomość, że Cora usłyszałaby każde z
nich. Stilinski domyśla się, że siostra Dereka nie ma pojęcia co
łączyło go z jej bratem. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że
dziewczyna odsunęłaby się przez to od Dereka. Mogli nie widzieć się
kilkanaście miesięcy, ale najwyraźniej Cora nadal go lubi. Możliwe, że
ma to coś wspólnego z tym, że uratował jej życie.
Zemsta potrafi kusić, jak nic innego na świecie. Wie,
że to dziecinne i drobiazgowe, ale jednocześnie z całą pewnością byłaby
w tym odrobina satysfakcji. Cóż poradzić? Jest tylko człowiekiem...
Przez kilka sekund pozwala sobie na obserwowanie Dereka, który zachowuje
się dziwacznie. Trochę jak dzikie zwierze uwięzione w klatce. A
przecież wilkołak dobrowolnie wlazł do jego domu i z całą pewnością nikt
nie zatrzymuje go tutaj siłą!
- Chodzi o Corę? - pyta o pierwsze co przychodzi mu
na myśl. - Twoje siostra jeszcze śpi. Chyba. Nie wiem, nie sprawdzałem. -
wzrusza ramionami i przez chwilę liczy na to, że Hale wreszcie coś z
siebie wykrztusi. Przez całą tą cholerną niezręczność i napięcie między
nimi zaczyna się denerwować.
- Słyszę. - mamrocze Derek - Cora i szeryf jeszcze śpią.
- Mój ojciec wciąż jest prawdopodobnie w pracy. -
oznajmia i właściwie sam nie wie dlaczego. Dereka i tak pewnie to nie
obchodzi - Nie ma samochodu na podjeździe...
- Aha. - i nie dodaje nic więcej. Przez kolejną
minutę cisza staje się nieznośna i Stiles w końcu daje za wygraną. Ma
dosyć tej zabawy. Był miły i kulturalny, ale to nie zdało się na nic.
- Czego chcesz Derek? - pyta ostro
- Ja...
- Tak, ty do cholery! - warczy - Całkiem nieźle
wychodziło nam trzymanie się od siebie z daleka... i przyznaje, że może
naruszyłem tą niepisaną umowę zgadzając się na to żeby Cora tutaj
nocowała. To nie tak, że to był mój pomysł. - uściśla
- Domyśliłem się - mamrocze wilkołak - Nie chodzi o
Corę, albo może nie tylko o nią. - Milczy przez kilka sekund. - Bardziej
o to co było wcześniej. Przed twoim wyjazdem na studia...
- Naprawdę teraz chcesz o tym gadać? - kpi - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. - dodaje już całkiem poważnie
- Dlaczego?
- Po pierwsze zapominasz, że nie jesteśmy sami. -
syczy cicho - Naprawdę chcesz żeby twoja siostra się dowiedziała? -
Derek nagle wydaje się jakby mniejszy i tak cholernie zmieszany, że aż
przykro na to patrzeć. - Zresztą... po co chcesz do tego wracać? - pyta
niepewnie - Jest sporo powodów dla których lepiej byłoby zostawić to tak
jak jest. Minęło jakieś półtora roku.
- Uwierz mi, że o tym wiem. Chciałbym jednak
przeprosić. - Hale mówi tak cicho, że Stiles ma trudności ze
zrozumieniem wypowiedzi, ale kiedy wreszcie mu się to udaje czuje
ogromną wściekłość. On tak na serio?!
- Przeprosić, powiedział! - warczy przez zaciśnięte
zęby. Stara się jak tylko może powstrzymać od walnięcia wilkołaka. Tylko
potłukłby sobie rękę. - Wiesz chociaż za co?
- Ja... chyba - urywa - Tak. - "Chyba", to on sobie
kurwa żartuje?! Stilinsi nawet nie komentuje tego na głos. Chociaż aż go
skręca, ale tak jak powiedział wcześniej, Cora może słyszeć każde ich
słowo. - Za Jennifer i to co było później. To nie powinno się zdarzyć
Stiles.
- Tak? - prycha
- Stiles ja...
- Zamknij się na chwilę. - przerywa mu - Chyba jednak
nie obędzie się bez tej rozmowy. - przyznaje niechętnie - A nie da się
jej prowadzić w ten sposób. Omijając tego różowego słonia, który jest w
pokoju. - Cała jego złość gdzieś wyparowuje, jak powietrze z przebitego
koła. To pozostawia go całkowicie zdezorientowanym, bo przecież powinien
czuć o wiele więcej, kiedy doczekał się w końcu przeprosin...
- Chyba nie...
- Zrobimy tak: zawołam swoich gości na śniadanie. -
informuje mężczyznę - Ty usiądziesz grzecznie na krześle i nalejesz
sobie kawy. Kiedy Cora zacznie sztyletować cię wzrokiem, przybierzesz
najbardziej skruszoną minę jaką potrafisz i przeprosisz za to, że o niej
zapominałeś.
- Co?
- Ona też jest wilkołakiem, Derek. - mówi do niego
jak do kretyna i to tak bardzo przypomina mu o tym co było kiedyś, że ma
wrażenie jakby cofnął się w czasie - Ma super słuch, węch i cholera wie
co jeszcze... Pomyśl o części swoich nocnych zajęć odkąd Braeaden się
do ciebie wprowadziła. - radzi mu z pobłażliwym uśmieszkiem. Myślał, że
to będzie nieznośnie bolesne - rozmawianie z byłym, który zostawił po
sobie takie spustoszenie w jego osobowości. Stilinski już od dawna nie
próbuje się oszukiwać co do tego, że ta dziwna relacja jaka łączyła go z
Hale'em nie miała wpływu na to jaki jest teraz. Miała i to dosyć
kluczowy.