wtorek, 6 września 2016

Wina Przypadku/Lirry 2

Gdyby wolno mi było chcieć Ciebie...



Liam:

Jechaliśmy do kolejnego miasta. Byłem przerażony tym, że Louis zaczął coś podejrzewać. On nigdy nie wiedział, kiedy odpuścić. Czasami widziałem, jak przygląda mi się z cwanym uśmiechem i aż bałem się pomyśleć, co kombinował.
 Rozsiedliśmy się przed telewizorem, oglądając parę odcinków jakiegoś kryminalnego serialu. Po dwóch godzinach Niall zasnął, a Harry poszedł pod prysznic. Zostałem sam z Tommo i Zaynem. Oglądaliśmy w ciszy przez jakiś czas, ale gdy tylko powieki Malika opadały, a jego powolny oddech sugerował, że zasnął na ramieniu swojego chłopaka, oczy Tommo momentalnie oderwały się od ekranu i skupiły się na mnie. Kurwa, wiedziałem!

- Liam?
- Co chcesz Tomlinson? - warknąłem zrezygnowany, bo wiedziałem, że z nim i tak nie wygram.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał poważnym totem.
- Raczej nie.
- Na pewno? Mnie się jednak wydaje, że lepiej dla ciebie byłoby, jakbyś się komuś wygadał. Przy Harrym wyglądasz jak bomba zegarowa i zastanawiam się, kiedy w końcu wybuchniesz. - rzucił wesoło.
- Coo?! - nie sądziłem, że będzie aż tak bezpośredni. Czy on w ogóle myśli? Co by było, gdyby ktoś słyszał naszą rozmowę.
- Nie udawaj, widzę jak na niego patrzysz, dziwne, że się nie ślinisz... I ta twoja zazdrość, gdy myślałeś, że z nim jestem.
- Louis... - nie wiedziałem, co mam powiedzieć, żeby wyplątać się z tej rozmowy. Nagle się zatrzymaliśmy. Zbawienie! Okazało się, że opona poszła. Tomlinson zaniósł Malika na pryczę, a Niall i Harry już spali jak zabici. 

Liczyłem na to, że na dzisiaj mam rozmowę z głowy. Niestety Lou wyciągnął mnie z Torbusa. Usiedliśmy na trawie, a on odpalił fajkę. Przez parę minut w ciszy przyglądaliśmy się jak ekipa męczy się ze zmianą koła na kompletnym pustkowiu. Poczułem, jak Louis dotknął mojego ramienia, chyba chcąc być wspierający. Nie wytrzymałem i schowałem twarz w dłoniach.
- Daj sobie spokój, moja sytuacja to nie to samo, co twoja i Malika...
- Skąd wiesz? - zapytał - przez rok żaden z was się nie zorientował. Co jeśli powiem, że ty jesteś prawie tak dobrym aktorem jak ja, a Hazz zasługuje na Oscara?
- O czym ty, do chuja, mówisz?! Przyznaję, że faktycznie jestem zakochany w Stylesie od jakiegoś czasu, ale nie wydaje mi się, żeby on...
- Będzie trudniej niż myślałem - powiedział marudnie Tomlinson. - Dobrze, że chociaż przyznałeś się do swoich uczuć. – westchnąłem. Było mi trochę głupio, że odkrył mój sekret. Na szczęście w porę przypomniałem sobie, że jest z innym chłopakiem w związku. Pomyślałem: „Co mi tam, może chociaż trochę mi pomoże, jak się wygadam".
- Myślę, że nie mam siły tego przed tobą ukrywać, skoro i tak rzucasz mi te swoje wszechwiedzące spojrzenia... - zaśmiał się.
- Wiesz, że chcę tylko pomóc.
- Wiem?
- Liam!! Może i bywam upierdliwy, złośliwy, ale jeśli chodzi o coś tak poważnego, potrafię się zachować. - tak, to akurat była prawda. Poddałem się.
- Louis, nie daję sobie z tym rady. Czasami, to za dużo... jego gesty i słowa dają mi jakąś pierdoloną, niepotrzebną nadzieję, a na końcu i tak zawsze czeka rozczarowanie, bo z jego strony to tylko przyjacielskie zachowanie. Przypominanie sobie tego każdego dnia mnie dobija.
- Tak jakby dokładnie wiem, o czym mówisz, przerabiałem to jakiś czas... Uwierz, zanim się zeszliśmy, wcale nie było u mnie kolorowo. Nadrabiałem uśmiechem i wygłupami, ale cały czas analizowałem wszystko. Okazało się, że do zakończenia moich psychicznych i fizycznych męczarni, (bo wzwód po tym jak tylko dotykał mnie dłużej niż parę sekund był męczący i dość kłopotliwy... szczególnie podczas koncertu...), ale nie o tym miało być - roześmiał się, a ja razem z nim. - Wracając, koniec tych tortur nastąpił dość niespodziewanie. Wystarczyło, że zostaliśmy sami, no i trochę czegoś na odwagę.
- Chciałbym, żeby w moim przypadku też było to takie proste...
- Co jeśli powiem, że jest? - uniósł brew.
- Nie obraź się Lou, ale nie sądzę. - westchnąłem i podniosłem się z ziemi. - Dzięki, że mogłem z kimś pogadać.
- Spoko. Nie myśl, że to koniec rozmowy. Wrócimy do tematu.
- Niech Ci będzie. - odpowiedziałem - ale nie dzisiaj... nie mam na to siły.
- Gdyby coś, to jestem... - powiedział, niby w żartuje - jeżeli będzie trzeba, i ma Ci to pomóc, to mogę nawet fantazji erotycznych wysłuchać. - mrugnął do mnie zaczepnie. W ten pokręcony sposób przekazał mi, że mogę porozmawiać z nim o wszystkim, a on nie będzie mnie w żaden sposób oceniać.
- Dzięki Tommo. - powiedziałem wesoło - może skorzystam z propozycji.
- W co ja się wpakowałem – westchnął teatralne. - Dobranoc Li, jak chcesz, to prycza nad Hazzą jest wolna - uniosłem brew. - Ja zmieszczę się z Zaynem.
- Ok. Lou?
- Hm?
- Błagam, powiedz, że nigdy nie pieprzyliście się, gdy my sobie smacznie spaliśmy... - udałem przerażenie.
- Naprawdę chciałbyś, żebym kłamał?


Harry:

Obudziłem się i od razu wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Brakowało tego charakterystycznego szumu i uczucia przemieszczania się. Podniosłem się niechętnie z pryczy i chciałem zapytać Louisa, co jest grane, ale nie było go na łóżku. Zerknąłem na pozostałe posłania. Niall i Zayn spali jak niemowlaki, ale brakowało Liama i Louisa. Podreptałem na przód autobusu i od jednego z ochroniarzy dowiedziałem się, że przebiliśmy oponę i teraz część ekipy męczy się z jej zmianą, bo utknęliśmy na środku jakiegoś pustkowia. Nadal nie wiedziałem gdzie podziała się pozostała dwójka... 
Wziąłem z lodówki jakiś napój owocowy i siadłem na blacie. Spojrzałem przez okno i dostrzegłem znajome sylwetki. Payne i Lou siedzieli na trawie, zawzięcie o czymś dyskutując. Wyglądało to jakby Liam zwierzał się Tomlinsonowi z jakichś problemów, i aż skręcało mnie z ciekawości, o czym rozmawiają. Gdy Li schował twarz w dłoniach, wyglądając przy tym na załamanego, sam poczułem jakbym miał się za chwilę rozpłakać. Tak bardzo chciałbym do nich podejść i po prostu się do niego przytulić, składać te durne, błahe obietnice, że wszystko będzie dobrze. Wiedziałem jednak, że nie mogę. Cokolwiek go dręczyło, świadomie wybrał Louisa, żeby to mu się zwierzyć. Z moich rozmyślań wyrwał mnie huk i masa przekleństw naszego kierowcy. Gdy ponownie zerknąłem na chłopaków widziałem, że Li miał słaby uśmiech na twarzy i niepewnie podnosił się z ziemi, Tommo jednak go zatrzymał i jeszcze coś do niego mówił. Jakieś pięć minut później humor Payno wyraźnie się polepszył.
 Gdyby nie fakt, że byliśmy w znanym zespole i inny zawód nie będzie konieczny w przyszłości, sam wysłałbym Tommo na studia psychologiczne. Myślę, że byłby w tym genialny. Wracając do autobusu, Lou tylko pokiwał mi głową z radosnym uśmieszkiem, i od razu wślizgnął się na pryczę swojego chłopaka. Trochę zastanawiało mnie, jak oni obaj się na niej mieszczą, bo mnie zdarzyło się parę razy spaść na podłogę. Od tamtej pory zawsze zajmowałem łóżka na dole, wtedy przynajmniej upadek był mniej bolesny. Liam sięgnął po jakieś, cudem zachowane, piwo, po czym po chwili z za serków toffu i jogurtów wyjął kolejne i mi je podał.
- To mój schowek. Liczę na to, że jeśli się podzielę, nie zdradzisz mojej tajemnicy reszcie? - otworzyłem je i wziąłem pierwszy łyk. Zsunąłem się z blatu i usiadłem na podłodze, plecami opierając się o kuchenne szafki. Uśmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił i w tym momencie musiałem sobie powtarzać: Harry idioto, tlen jest naprawdę niezbędny do życia. Oddychaj! Wreszcie udało mi się odwrócić od niego wzrok.
- Twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna. Czasem możesz się podzielić, taki niewielki haracz...
- Spoko loczek. - odpowiedział i usiadł koło mnie na tyle blisko, że czułem jak nasze ramiona i nogi się stykają. Zerknąłem na niego. Wyglądał jakby rozmyślał nad czymś poważnym. Oczywiście nie wytrzymałem i zapytałem:
- Widziałem jak gadałeś z Lou... - podniósł na mnie zdziwione spojrzenie. - Li, co jest? Nie wyglądasz na przesadnie szczęśliwego...
- Hazz... naprawdę nie mogę Ci powiedzieć, przynajmniej nie teraz. - odpowiedział powoli, jakby zastanawiał się nad każdym słowem.
- Dlaczego?
- To jest cholernie trudne... mógłbyś nie zrozumieć. - chciałem zaprotestować, lecz, nie dostałem szansy. - Obiecuję jednak, że kiedy będę mieć na tyle siły, to powiem. Co ty na to?
- Niech ci będzie... - powiedziałem marudnie, ale wiedziałem, że jak on nie chciał powiedzieć, to nie wolno nikogo na siłę męczyć. - Tylko pamiętaj, że jakby co to jestem. Może nie jestem tak dobry w psychologicznych rzeczach jak Louis, ale wygadać się zawsze możesz.
- Wiem Harry. - uśmiechnął się. Nie było to jednak radosne. Przypominało podróbkę uśmiechu, falsyfikat. Coś, co miało udawać, że wszystko było w porządku, kiedy wcale tak nie jest. Tym razem jednak odpuściłem sobie dalszą dyskusję na ten temat, wiedząc, że Tommo już go pewnie o to wymęczył. Prawdopodobnie teraz najbardziej ze wszystkiego potrzebował na chwilę o tym zapomnieć. 
Parę minut siedzieliśmy w ciszy, kończąc chłodny napój. Nieświadomie przechyliłem głowę, kładąc ją na jego ramieniu. Zachichotał i odgarnął moje loki ze swojej twarzy. Zaczął przeczesywać palcami, próbując założyć je za ucho, a ja prawie mruczałem z przyjemności. Co mogłem poradzić? Uwielbiałem, kiedy ktoś bawił się moimi włosami. W tym momencie czułem się całkowicie odprężony i szczęśliwy. Myślałem o tym, że mógłbym zostać w tym miejscu do końca życia. Nagle coś nietypowego przyszło mi do głowy.
- Liam?
- Hm? - wymamrotał sennie.
- Skoro Louis i Zayn są razem tak długo, a my o niczym nie wiedzieliśmy... zresztą Louis coś takiego zasugerował, to myślisz, że oni... - i w tym momencie zamilkłem, czerwieniąc się jak głupi.
- Pieprzą się, kiedy my śpimy? - pokiwałem głową, a on się roześmiał.
- Kiedy Lou dzisiaj powiedział, że śpi z Zaynem... to samo przyszło mi do głowy. Powiedziałem mu, cytuję: „Błagam, powiedz, że nie nigdy nie pieprzyliście się, gdy my sobie smacznie spaliśmy".
- No i co ci odpowiedział? - zerknąłem na niego.
- Zapytał, czy chcę, aby kłamał... - skrzywiłem się, modląc się o to, żeby nigdy nie robili tego na pryczy nade mną...
- Naprawdę miałem nadzieje, że usłyszę coś w stylu „Nigdy nie robimy tego, gdy jesteście w pobliżu" - westchnąłem teatralnie. - No ale przecież to Louis, to było do przewidzenia.
- Ta... - odpowiedział, chwilę mi się przyglądając - Co myślisz o tym, że oni są razem? Ale bez ściemniania, Hazz. - zmarszczyłem brwi.
- Nie spodziewałem się tego, ale patrząc na nich, widać, że do siebie pasują. Teraz, gdy wiem na co patrzeć, widzę jak szukają swojego wzroku i dotyku, gdy coś jest nie tak, albo gdy coś ich zdenerwuje. Może zabrzmi to dziwnie i patetycznie, ale myślę, że dopiero gdy są razem są kompletni... - widziałem jak przetwarzał to, co mu powiedziałem. - A ty, coś nie tak?
- Nie. - padła stanowcza odpowiedź. - Widzę co dzieję się z każdym z nich, gdy mówi nawet jakąś głupotę o drugim. Mam nadzieję, że zostanie tak na zawsze, bo nie chciałbym stracić żadnego z nich... - trochę rozumiałem jego tok myślenia, bo gdyby między Lou a Zaynem coś się spieprzyło... Kurwa, nawet wolę sobie tego nie wyobrażać. - Myślę też, że chciałbym być kiedyś tak szczęśliwy jak oni teraz. - dodał cichszym, poważnym tonem i niepewnie na mnie zerknął. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale przez jakąś minutę siedzieliśmy, wgapiając się w siebie, a to robi z mojego mózgu i serca kompletną galaretę. Kurwa, czułem się jak jakaś ameba albo ukwiał, ślimak, czy coś równie głupiego. Gdy odwróciliśmy wzrok, on niepewnie podniósł się, rozcierając ścierpnięte nogi. Podał mi rękę i szybko pomógł wstać. Wreszcie postanowiliśmy iść spać, a Liam na koniec zaczepnie przebiegł ręką po moich lokach, plątając je jeszcze bardziej.
- Dobranoc Hazz.
- Dobranoc - odpowiedziałem. Gdy byłem już na łóżku, pozwoliłem mojemu uśmiechowi wypłynąć. Byłem przekonany, że nawet przez sen szczerzyłem się jak głupi.



Liam:

Najpierw rozmowa z Tomlinsonem trochę poprawiła mój nastrój, a później Hazz całą swoją osobą przegnał resztę przygnębienia. Zaciekawił mnie jego pogląd na związek naszych przyjaciół. To co powiedział upewniło mnie w przekonaniu, że nigdy nie był zainteresowany Louisem w ten sposób, bo gdyby tak było, na pewno byłby zazdrosny i nie zdołałby tego ukryć całkowicie. Po tym co od niego usłyszałem, stwierdziłem, że był otwarty i tolerancyjny, ale nic jak na razie nie dawało mi prawa przypuszczać, że on sam był przynajmniej biseksualny. 
Westchnąłem na wspomnienie ciepła jego dotyku i uczucia loków łaskoczących mnie po szyi. Zdecydowanie chciałbym czuć tego więcej i częściej. Do tego to, jak mruczał, gdy przeczesywałem jego loki... bałem się trochę, że jak to zrobię, popatrzy na mnie jak na idiotę i szybko się odsunie, ale on tylko mocniej wtulił się w moje ramię. Jeżeli tak działała na niego tak niewinna, czysto platoniczna pieszczota, to ciekawe co zrobiłby gdybym... Kurwa, znowu to sobie robiłem. Znów śniłem na jawie. Fantazjowałem o młodszym przyjacielu, a to mnie mieli za tego najgrzeczniejszego z zespołu... Ciekawe z której strony? Gdybym miał taką możliwość, gdyby Harry był mną zainteresowany, to mógłbym im udowodnić w bardzo szybkim tempie, że do grzecznego chłopca mi w chuj daleko. Przez te myśli o Stylesie miałem mały problem w bokserkach. Mimo to próbowałem zasnąć, ale gdy przekręciłem się na drugi bok, a szorstki materiał otarł się o mój wrażliwy członek, frustracja stała się nie do opanowania. Odpuściłem, myśląc, że skoro co poniektórzy mogli sobie bez krępacji wkładać, gdy my spaliśmy, to nic się nie stanie, gdy ja szybko sobie obciągnę. Schowałem twarz w poduszkę i z ulgą ściągnąłem krępującą mnie bieliznę. Po wszystkim wyczyściłem się chusteczkami nawilżającymi, które w razie właśnie takich sytuacji, zawsze miałem schowane pod prześcieradło, i założyłem z powrotem bokserki. Teraz może uda mi się zasnąć.
Rano, a raczej bliżej południa, sądząc po tym, że większość śpiochów już wstała, bardzo niechętnie zwlekłem się z ciepłego łóżka. Chwyciłen pierwsze, lepsze ubranie i skierowałem się w stronę łazienki. Oczywiście z moim szczęściem pod drzwiami zderzyłem się z pełną gim, ociekającym wodą Harrym... Serio?! Pomyślałem, że on jakimś cudem musiał wiedzieć o tym, co do niego czuję i świadomie chciał sprawdzić, co musiał zrobić, abym stracił nad sobą kontrolę. Zanim nadarzyła się okazja, by tak się stało, szybko przemknąłem obok niego do łazienki, zaszczycając go tylko słabym uśmiechem. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i westchnąłem z ulgą, bo gdybym patrzył chociażby sekundę dłużej, to najprawdopodobniej pod prysznicem musiałbym powtórzyć wieczorną czynność.


Louis: 

Upewniłem się, że obaj są zainteresowani, teraz nie pozostało mi nic innego, jak doprowadzić do tego, aby wyznali sobie, to co czują. Proste, mogłoby się wydawać, ale weź zmuś do tego dwóch upartych, ślepych osłów. Cały dzień się im przypatrywałem, i dopiero teraz widziałem, jak bardzo oczywiści byli. Westchnąłem z bezsilności, bo na samych ukradkowych spojrzeniach, to oni daleko nie zajdą. Wiedziałem to z własnego doświadczenia. Zayn zauważył, że dziwnie się zachowywałem i rzucał mi pytające spojrzenia, a ja tylko wzruszałem ramionami. Później, powiedziałem bezgłośnie. Może Hazzz ani Li mnie nie zabiją, jak podzielę się ich tajemnicami z moim chłopakiem. Potrzebowałem pomocy, bo sam co najwyżej mogłem ich do siebie przywiązać, albo spiąć kajdankami...

1 komentarz:

  1. Hej,
    no w taki sposób to za daleko to nie za jadą, ale Luis pomoże...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń