***
Studia są
dla Stilesa ucieczką od Beacon Hills i wszystkich kłopotów tego
miasteczka. Najważniejsze jednak, że może odseparować się od swojego
uzależnienia: Dereka Hale'a. Cała ich relacja była chora i
teraz doskonale to widzi, ale wciąż coś do niego czuję.
Kosztuje go dużo
samozaparcia i kontroli by nie sięgnąć po telefon, choć codziennie ma
na to ochotę. Paląca potrzeba usłyszenia tego zimnego i mrukliwego głosu
towarzyszy mu niemal o każdej porze dnia i nocy. W najgorszych
momentach ucieka z akademika do biblioteki, lub na uniwersytecki basen.
Teoretycznie nie powinno go tam być, ale odkąd jest w drużynie
pływackiej ma pewne układy ze stróżem i sprzątaczką. Znają go i nie
robią żadnych problemów, jeśli przychodzi chociażby o północy czy nad
ranem.
Nigdy nie widział w sobie niczego
wartościowego, a już na pewno nie miał siebie za typ sportowca. Jednak
bieganie za stadem przerośniętych kundlów na coś się w końcu przydaję.
Ma formę jakiej nikt po nim się nie spodziewa. Nie umie obiektywnie się
ocenić, bo zawsze widzi więcej wad niż zalet, ale pewną wskazówką jest
ilość niby ukradkowych spojrzeń jakie posyłają mu inni studenci.
***
Kończy
pierwszy rok socjologi i w zasadzie mógłby jechać na wakacje do domu.
Problem w tym, że się boi. Anglia daję mu odpowiedni dystans by utrzymać
swoje nastoletnie, niespełnione uczucia w ryzach, a przebywanie zbyt
blisko Dereka mogłoby zaprzepaścić rok abstynencji. Wcale nie ma na
myśli zwykłego, prostego seksu. To nie tak, że przez rok nie było
nikogo. Studenckie życie daje dużo możliwości i sposobności na szybki
numerek. Czasami nawet nie zna ich imion i jakoś nie potrzebuję tej
wiedzy do szczęścia.
Nie. On nie chce znowu zachowywać się jak narkoman błagający o kolejną, niewielką działkę.
Dlatego przeprasza swojego ojca i mówi mu, że znalazł pracę na lato i
nie może wrócić. Szeryf prawdopodobnie mu nie wierzy, ale wie
wystarczająco dużo o swoim synu by nie drążyć tematu. Informuję, że w
takim razie on wpadnie na kilkutygodniowy urlop.
Kolejnym zaskoczeniem jest dla Stilinskiego pewien znany mu blond dupek. Wpada na niego w najmniej oczekiwanym momencie.
Ciepły (jak na najbardziej deszczowe miasto Europy) wieczór i szybki wypad ze
znajomymi do klubu. Kilka drinków i wygłupiania się na parkiecie, aż w
końcu idzie z jakimś nieco starszym od siebie chłopakiem do toalet, ale
gdy tam docierają Stiles o mało nie traci wzroku przez scenę jakiej jest
świadkiem.
- Whittemore?!
- Stilinski.- Jackson zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, jak na kogoś kto został przyłapany na gorącym uczynku. Czyli na ssaniu innemu kolesiowi.
- Znacie się? - pyta pan: "chwile przyjemności dla Stilesa". Tak... znowu nie zapytał nawet o imię.
-
Yhm - wzdycha lekko rozbawiony, kiedy towarzysz Jacksona w pośpiechu
poprawia spodnie i wychodzi z łazienki, a zawiedziona mina blondyna
zdecydowanie jest warta tego by uwiecznić ją na dłużej.
-
Całkiem nieźle... - mamrocze dawny znajomy i nawet sili się na niewielki
uśmiech. Wygląda na to, że chłopak z którym Stilinski zamierzał miło
spędzić noc błędnie interpretuję sytuację, bo kilka sekund później
zostaje po nim tylko słaby zapach perfum. - Chyba nam uciekli.
- No co ty nie powiesz?
- Sarkastyczny, mały sukinsyn. - Jackson uśmiecha się krzywo - Nic się nie zmieniłeś.
-
Dupek do kwadratu - odcina się - U ciebie też nie ma jakiejś
metamorfozy. - Stiles uświadamia sobie, że właściwie cieszy się, że go
widzi, a to powinno go już przerażać.
Zawsze
skakali sobie z Whittemorem do oczu i nie mogli zbyt długo przebywać w
tym samym pomieszczeniu, nawet jeszcze za czasów przedszkola, bo inaczej
lała się krew. Dosłownie. On rozbił mu nos, a blondyn wbił mu kiedyś
cyrkiel w nogę.
- To co tutaj robisz? - pyta wilkołak
- Bawię się... a raczej bawiłem... - wzdycha zrezygnowany.
- Chodzi mi o to, co robisz w Londynie?
-
Studiuję socjologię na Oxfordzie, a w Londyne szukam pracy na
wakacje. - Nie wie dlaczego mówi prawdę, ale tak czy inaczej robi to.
- Ładnie... zawsze myślałem, że jesteś za mądry jak na Beacon Hills. - Stilinski o mało nie pada trupem po tym wyznaniu.
- Przepraszam, ty co?! Nienawidziłeś mnie jak pies, pcheł!
- Cóż, to niekoniecznie prawda. - Jackson po raz pierwszy tego wieczoru wygląda na zakłopotanego, czy nawet zawstydzonego.
***
Później to staję się normą. Stiles Stilinski i Jackson Whittemore
wychodzą razem wieczorami i spotykają się na oglądanie meczy, chociaż
żadnego z nich jakoś specjalnie nie pasjonuje piłka nożna. Jednak są w
Anglii i to do czegoś zobowiązuje. Można powiedzieć, stali się dobrymi
przyjaciółmi i to czasami wciąż zaskakuje Stilinskiego
Pod
koniec sierpnia, gdy mija dokładnie miesiąc odkąd Stiles zaczął pracę
jako barman w jednym z popularnych klubów, idą uczcić pierwsza wypłatę
do salonu tatuażu. Jackson nie przepada za igłami, a Stiles pamięta
swoją kompromitację gdy Scott zdecydował się na 'to coś' na swoim przedramieniu. Nie chce pierwszego, lepszego wzoru tylko jakiś znaczący...
Przeglądają katalogi jeden po drugim, aż w końcu Whittemore niepewnie podsuwa mu pod nos szkic przedstawiający: Ikara. Spadającego Ikara. To jest to. Czasami sam czuje się jakby leciał głową w dół bez spadochronu... pasuje jak ulał.
-
Będzie dobrze wyglądać na żebrach. - sugeruje tatuażystka - To dosyć
szczegółowy wzór... potrzebne sporo miejsca i na pewno nie zrobię go na
raz. Trzy sesję po kilka godzin. Trzysta pięćdziesiąt funtów. Działamy?
- Tak - Stiles wie, że to jest dokładnie to czego szukał. Choćby miał mdleć za każdym razem to i tak będzie miał ten tatuaż.
***
Rozpoczyna
się kolejny rok akademicki i za oknem na powrót jest szaro i deszczowo.
Stiles czuje się nieco gorzej, bo Jackson ma swoje uczelniane problemy,
a na dodatek wataha której blondyn jest częścią walczy z sąsiednią o
terytorium. Nie widują się zbyt często. Przez to wszystko szatyn znowu
ma zbyt dużo czasu na myślenie.
Nie pomógł mu tez
fakt, że ojciec mimochodem wspomniał o tym, że Hale się żeni. Stilinski
może to zobaczyć: Derek w dobrze skrojonym garniturze wygląda jak jakiś
pieprzony amant filmowy, czy milioner na urlopie... A ona? Piękna, w białej, eleganckiej sukience. Prosto z klasą, ale wciąż robi wrażenie.
Widzi
jak bardzo on nie pasował do bruneta i to boli tak samo jak wcześniej.
Upływ czasu nic mu nie dał. Derek przychodził do niego tylko jak
potrzebował szybkiego seksu. Stiles był czymś, co zapewniało mu relaks i
rozrywkę. Świadomość tego powoduje, że zbiera mu się na wymioty, a
czasami nadal nie może patrzeć na siebie w lustrze. Czuję się taki... taki zużyty?
Brudny i jakby nie nadawał się do niczego innego niż pieprzenie. W
zasadzie to nigdy nie był w żadnym związku, więc może tak jest?
Anonimowy seks, zero zobowiązań i bez zbędnych sentymentalnych bzdur...
Kiedyś marzył o tych wszystkich pierdołach: śniadaniach, zapachu i cieple drugiej osoby obok niego, kolacjach, wypadach do kina, czy na wspólne wakacje.
- Kto by cię chciał? - mówi, cichym, pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem wpatrując się w swoje odbicie.
Hej,
OdpowiedzUsuńtekst jest fantastyczny, Derek traktuje Stillsa jak zwykłą zabawkę, znudziłem się to rzucam w kąt...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko
Dziękuję za komentarz :) Ten tekst miał byś one shoem, ale jakimś cudem zrobiła się z tego seria :)
Usuń