niedziela, 25 marca 2018

Stackson/Sterek - Recykling cz.3

Cholera zabijcie go, ale nie jest pewien

***
Po dwóch godzinach w klubie może dosyć jednoznacznie określić swój nastrój: gówniany, tak samo, jak londyńska pogoda. Ma za sobą już dwa kufle piwa i właśnie szykuje się do zamówienia trzeciego, kiedy go dostrzega Dereka–Pieprzonego–Hale'a. Tylko co on robi w zatłoczonym londyńskim klubie? Mężczyzna chyba orientuje się, że jest obserwowany, bo rozgląda się nieco nerwowo i w końcu jego spojrzenie ląduje na Stilesie. 

Zaczyna kierować się w jego stronę, a on nie ma pojęcia, co powinien zrobić. Najlepszym wyjściem wydawała się ucieczka, ale nogi jakby wrosły mu w podłogę. Im bliżej jest, tym Stilinski jest pewniejszy, że to jednak nie Derek. Tylko ktoś nieco do niego podobny. Postura, ubiór i nawet ten przeklęty zarost się zgadzają, lecz cała reszta już nie. Z całą pewnością jego szeroki, szczery uśmiech i dosyć skromne brwi odróżniają go od wiecznie naburmuszonego wilkołaka.

Po dwóch minutach mężczyzna znajduję się już wystarczająco blisko, by Stilinski mógł dojrzeć kolor jego tęczówek. Jasnobrązowe. Nieznajomy siada na barowym stołku tuż obok niego i wnikliwie mu się przygląda. 

– Przestań – syczy w końcu na tyle głośno, żeby ten usłyszał go nawet poprzez klubowy gwar.

– Niby dlaczego? – pyta wyraźnie rozbawiony. – To ty byłeś tym, który wypalał mi wzrokiem dziurę w czaszce przez jakieś pięć minut.

– Nawet jeśli...

– Może nie robiłeś tego świadomie – prycha. – Nie powiem, to całkiem mi schlebia – dodaje z cwanym uśmieszkiem. Stiles ma ochotę zetrzeć mu go przy pomocy pięści. Jednak wie, że prawdopodobnie nawet po podstawowym przeszkoleniu Chrisa i kilku lekcjach samoobrony od Jacksona nie ma najmniejszych szans z tym facetem. Dlatego z westchnieniem podnosi się ze swojego miejsca i robi już dwa kroki w kierunku wyjścia, kiedy czuje zaciskającą się na nadgarstku rękę. Reaguje Instynktownie, wykorzystując prostą sztuczkę, i już po chwili jest wolny, a nieznajomy siedzi zdezorientowany na posadzce. 

Ochrona pojawia się przy nich w kilka sekund i równie szybko obaj zostają usunięci z lokalu.

– No świetne – sapie. – Jackson padnie ze śmiechu... – mamrocze pod nosem. – Jeneden, jedyny raz poszedłem bez niego do klubu i już mnie wyrzucili.

– Nie żeby coś, ale to ja mam więcej powodów do narzekania – wtrąca mężczyzna, patrząc na niego spod byka. – Gdzieś ty się tego nauczył? Jestem przynajmniej jakieś dziesięć kilo od ciebie cięższy, a nawet nie zdążyłem mrugnąć, a już zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą.

– Masz nauczkę, żeby nie łapać nieznajomych z zaskoczenia – kpi, bo to nie była jego wina, okay? Po prostu koleś wybitnie działa mu na nerwy.

– Nie chciałem cię wystraszyć, tylko pogadać i może wypić piwo, bo wydawało mi się, że jesteś zainteresowany. – Wzrusza ramionami. 

– To źle ci się wydawało – warczy. Jednak grymas na twarzy nieznajomego sprawia, że natychmiast czuje się z tym źle. – Przepraszam... wiem, że to tak wyglądało. 

– Ale nie jest, bo...?

– Bo wyglądasz jak mój były i przez chwilę byłem pewien, że to on – odpowiada. – A mieszka w środkowej Kalifornii i w dodatku za dwa tygodnie się żeni.

– Złe rozstanie?

– Zły związek – uściśla Stilinski. 

– Są i takie... – mówi, jakby dokładnie wiedział, co on ma na myśli. – Jestem Tom. – Podaje mu dłoń. 

– Stiles. 

– Hm? To ksywka, prawda?

– Yup. – Kiwa głową, ale nie dodaje nic więcej. – Skoro już wywalili nas z klubu, to co powiesz na kubek herbaty?

– Jesteś oryginalny... spodziewałem się zaproszenia na kawę. 

– Uwierz, że nie chcesz przebywać blisko mnie, kiedy dobiorę się do kofeiny.

– Zmieniasz się w Hulka?

– Coś w tym guście.



***



Dwie godziny później wciąż siedzą w Costa Caffee, a przed nimi piętrzą się styropianowe kubki po różnych rodzajach herbat. W przeciwieństwie do prawdziwego Dereka, ta jego angielska kopia jest bardzo wygadana i ma jakiś taki dziecięcy entuzjazm. Uśmiecha się zbyt szeroko jak na drugą w nocy i całkiem żwawo gestykuluje, opowiadając o swoich studiach i pracy. Trochę tak, jakby wciąż był zakochany w świecie... i patrzenie na niego przypomina Stilesowi, że kiedyś też taki był.

– Więc ten cały Jackson w liceum był dla ciebie dupkiem?

– W zasadzie to odkąd się poznaliśmy, ale nie sądzę, że w odniesieniu do sześciolatka to odpowiednie określenie. – Zawiesza się na chwilę, przypominając sobie, jak Whittemore rozkopał mu zamek z klocków, nad którym Stilinski pracował przez dobre pół godziny, a biorąc pod uwagę jego ADHD, to był nie lada wyczyn. – Chociaż nie. Do tego konkretnego przypadku pasuje.

– A kiedy było najgorzej? 

– Jak wydawało mi się, że zakochałem się w jego dziewczynie, Lydii – wyznaje. – Co akurat może być nieco usprawiedliwione. Oni byli jak królewską para, a tu nagle wyskakuję z czymś takim.

– A nie przyszło ci nigdy do głowy, że może jemu wcale nie chodziło o nią?

– Co? A o ko.... – Milknie gwałtownie, kiedy dociera do niego sens pytania. – NIE.

– Pomyśl tylko – mówi gorączkowo – zawsze starał się, żebyś go dostrzegał. Te wszystkie przepychanki i docinki... nie oczekuj logicznych działań od dzieciaka z podstawówki.

– To nie tak. 

– A jak? – Parska śmiechem. – Gdybyś był dziewczyną, to pewnie ciągnąłby cię za warkocze i zabierał plecak... a że jesteś chłopakiem, to poszło nieco inaczej. Myślę, że on sam nie od początku wiedział, dlaczego to wszystko robi.

– Nie ma mowy! – zaprzecza, bo to niedorzeczne. Jackson nie jest typem, który wzdycha do kogoś z daleka. – Gdyby faktycznie było tak, jak sugerujesz, to zrobiłby cokolwiek. jesteśmy przyjaciółmi i na tym koniec.

– Stiles. – Wzdych la zrezygnowana. – Znacie się od zawsze... pamiętasz jak to było uświadomić sobie, że nie jesteś całkiem hetero? 

– Ale... on przyjaźnił się z Dannym i byli naprawdę zżyci. Akceptował go, a to chyba znaczyło, że nie uważa bycia gejem za coś złego... – Stilinski sam już nie wie, co ma o tym wszystkim myśleć.

– Inaczej patrzy się na kogoś innego, nawet na najlepszego kumpla, a inaczej na siebie.m – mówi. 

– Wiem.

– Facet prawdopodobnie nie widzi poza tobą świata... uwierz, to klasyczne objawy. Odkąd spotkaliście się ponownie jest inny, prawda?

– No tak...

– I wpadliście na siebie w klubowym kiblu, kiedy obaj zamierzaliście się tam trochę zabawić z innymi chłopakami.

– Yup.

– Może on dopiero tutaj pogodził się ze swoją orientacją?

– Cholera. Dlaczego wszystko, co mówisz, musi brzmieć tak logicznie?

– Bo jestem całkiem niezłym psychologiem. – Śmieje się. – Powinieneś z nim pogadać.

– Nawet jeśli on coś ten... to ja nie wiem, czy mógłbym teraz z kimś być – wyznaje, chociaż nie jest z tego dumny. – Nie chcę być dla niego kimś, kto sprawia, że czuje się niewystarczający. 

– Zależy ci.

– Oczywiście, to teraz jeden z moich najbliższych przyjaciół.

– Jesteś pewny, że tylko to? – pyta cicho, a Stiles ma ochotę uderzyć głową o blat, bo, cholera, zabijcie go, ale nie jest pewien! – Dobra, nie było pytania... gdybyś chciał kiedyś spotkać się i pogadać... – dodaje, podsuwając mu pod nos smartphone'a. – Wpisz mi swój numer i zadzwoń do siebie. 

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale,  może coś w tym jest, Tom okazał się świetnym chłopakiem do pogadania, cudnie Stilles go zalatwił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń