Louis:
To, co wczoraj wydawało mi się
zajebistym pomysłem, dzisiaj już wzbudzało we mnie dużo wątpliwości. Zerknąłem
na Zayna, który miał jakiś taki niewielki, lekko kpiarski uśmieszek na ustach.
To ma być wspierający chłopak?! Wredna, złośliwa menda… Tak, tak, oczywiście i
tak go kocham, ale to nie zmienia faktu, że miło by było usłyszeć jakieś słowa
wsparcia.
Opcje były dwie:
Pierwsza - mój plan wypalił, a Harry
i Liam spędzili bardzo miłe chwile we dwóch. Prezenty ode mnie zostały w pełni
wykorzystane, a oni przez kolejne dni będą dziwnie chodzić.
Druga - wszystko się zjebało,
żaden nic nie powiedział i spędzili te kilkadziesiąt godzin na planowaniu mojej
bardzo bolesnej śmierci.
Harry:
Wreszcie wszystko zaczęło się
układać i nie wierzę, że to zasługa zwariowanego pomysłu Tomlinsona. Te
kilkanaście godzin po tym, jak już postanowiliśmy spróbować być razem i
zobaczyć, co z tego wyniknie, spowodowało, że nie miałem najmniejszej ochoty
opuszczać spokojnej, przytulnej garderoby. Na zewnątrz czekało normalne życie,
nasze zobowiązania, ukrywanie się i cholera wie co jeszcze.
- Mógłbym zostać tu jeszcze jakiś
czas. - mruknąłem prosto w szyję Payne'a. Leżeliśmy na kanapie… chociaż ja
praktyczne na nim. Od jakiegoś czasu milczeliśmy, a on bawił się moimi lokami.
- Chociaż, tęsknię za świeżym powietrzem…
- Damy radę, Hazz. Chłopaki
wiedzą, a reszta świata nie jest ważna. - na chwilę się zawiesił - No może
powinniśmy poinformować nasze rodziny, ale to za jakiś czas.
- Myślę, że u mnie nie będą
bardzo zaskoczeni i w jakikolwiek sposób temu przeciwni. - uniosłem wzrok na
niego - A twoi rodzice?
- Tata ma jakiegoś kumpla, który
ma męża, czasami nas odwiedzają i nigdy nawet nie skrzywił się, kiedy podczas
oglądania meczu czy grilla, obejmowali się, czy czasami nawet całowali. Gorzej
z mamą, ale nie martw się na zapas. Póki co jestem zajebiście szczęśliwy i nie
chcę sobie tego psuć zastanawianiem się, co to będzie.
Liam:
Tommo w końcu nas uwolnił, ale
oczywiście pojawił się z obstawą. Zayn podążał za nim niczym pies obronny i
patrzył na nas ostrzegawczo, jakby chciał powiedzieć: Nie waż się mieć pretensji, chciał dobrze.
Dlatego tylko pokręciłem głową i
uśmiechnąłem się do obu uspokajająco.
- Plan wypalił? - zapytał nieco
nerwowo Lou. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Styles uwiesił się na mojej szyi i
delikatnie pocałował. - Czyli tak. - zaśmiał się już rozluźniony.
- Jednak czasem zdarza ci się
mieć dobre pomysły, Tomlinson. - powiedziałem, starając się przytrzymać ręce tego lokowanego idioty, bo miział
mnie nimi po brzuchu, a to sprawiało, że miałem ochotę zrobić coś, czego raczej
nie wypadało robić przy kumplach.
Zayn:
Zadowolony Louis, to mój ulubiony
Louis.
Na szczęście jego plan się udał, a ta dwójka nawet mu podziękowała… więc
teraz chłopak zmienił mi się w skaczącą, szczęśliwą kulkę radości. Nigdy nie
znudzi mi się patrzenie na niego, czy słuchanie jego śmiechu.
- Zaynie, o czym tak rozmyślasz?
- praktycznie wskoczył mi na kolana.
- Hmm?
- Odpłynąłeś gdzieś, a ja nie
lubię, jak się mnie ignoruje. - sapnął nadąsany i ze złośliwym śmiechem
przejechał dłonią po moich starannie ułożonych włosach. Diabeł w ludzkiej
skórze!
- Lou!
- Co? Przecież dzisiaj siedzimy
tylko w hotelu z chłopakami i opijamy ich zejście się… nie musisz się tak
napinać i tak wyglądasz zajebiście. W sumie, to chyba dla mnie jeszcze nigdy
nie wyglądałeś źle… ale, ale, odbiegamy od tematu! Nie o tym miało być, bo jak
się wezmę za wymienianie twoich zalet, to skończy się jak zawsze i znowu
będziemy spóźnieni, a Niall będzie rzucał do nas seksualnymi aluzjami.
- Ta… musimy go jakoś ogarnąć.
Chociaż może teraz będziemy mieć trochę spokoju i będzie więcej dręczył Liama i
Harry’ego? - Louis uśmiechnął się szeroko i nieco szaleńczo. Trochę tak jak
kapelusznik z bajki o Alicji…
- Tomlinson, coś ty znowu
wymyślił?!
Niall:
Kolejna para obok mnie…
Zajebiście się cieszę, że są szczęśliwi, ale oni i Zouis prawdopodobnie w
krótkim czasie doprowadzą do mojego załamania nerwowego.
Dwie, obrzydliwie idealnie
dobrane pary i ja - wieczny singiel, to nie może się dobrze skończyć.
Siedzieliśmy już drugą godzinę w
moim pokoju, wlewając w siebie kolejne piwa. No może tylko Liam trochę się
ograniczał.
- Cisza! - zawołał Louis, a my
spojrzeliśmy na niego ciekawie, bo pijany, lekko chwiejący się na nogach Tomlinson,
wygłaszający mowy to całkiem niezła rozrywka.
- Co tam, Tommo?
- Skoro z tymi dwoma osłami
poszło mi tak dobrze to… teraz czas na Nialla! - Że co kurwa?!
- O nie, nie, nie! - poplułem się
przez niego.
- Tak, tak, tak! - zaśmiał się
Malik, a ja zmierzyłem go zabójczym wzrokiem. Nie muszą mi nikogo szukać, bo ja
mam kogoś na oku, tylko że ona cały czas udaje, że mnie nawet nie zauważa…
- Harry? - zapytał słodkim głosem
Tomlinson i już po samym jego tonie wiedziałem, że zrzuci jakąś bombę.
- Uhm?
- To kiedy przyjeżdża Gemma? Bo
jest mi niezbędna do mojego planu… - na chwilę mnie zatkało.
- Nienawidzę cię! - warknął
Styles.
- Kocham cię, Tommo! - wrzasnąłem
w tym samym czasie i to tak, że prawdopodobnie słyszało mnie pół hotelu.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, Louis taki niepewny czy jego plan się powiódł, a końcówka boska...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za komentarz :) Cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało.
UsuńNie wiem, czy już Ci o tym pisałam - znacznie więcej publikuję na ao3. Nie mam zablokowanego dostępu dla niezarejestrowanych użytkowników. Założenie konta to też nie zbyt dużo zachodu. A jest tam naprawdę sporo dobrych opowiadań ;)
Pozdrawiam ciepło
~Noemi