poniedziałek, 6 marca 2017

Wina przyadku 4



Przy tobie się zapominam...

Harry:


Sama świadomość tego, że Liam odwzajemniał to wszystko była uskrzydlająca. Nigdy nie rozumiałem, kiedy ktoś mówił o tym w ten sposób, ale gdy usłyszałem od niego, że chciałby spróbować, wreszcie wszystko wskoczyło na właściwe miejsce, a ja mogłem piszczeć i skakać, jakbym był na prochach. Może w pewnym stopniu tak było, bo czy można być w pełni świadomym z taką ilością endorfiny w organizmie? Mój uśmiech chyba nigdy nie był szerszy, aż mnie szczęka bolała, ale nie mogłem się zmusić, żeby przestać się szczerzyć. 


Siedziałem na kolanach chłopaka, w którym byłem zakochany i właśnie dowiedziałem się, że ja również nie jestem dla niego tylko kumplem. Mogłem go pocałować tyle razy ile chciałem i jak chciałem… wolno mi było go dotknąć i nie obawiać się jego reakcji, albo się przytulić i zostać tak aż nas wypuszczą. Jednak ilość czasu, jaką zmarnowaliśmy, chyba wystawiła naszą cierpliwość i kontrolę na próbę, bo wyraźnie czułem jak kilka niewielkich pieszczot działa na Payno, a sam wcale nie byłem mniej podniecony. Masowałem dłońmi jego napięte ramiona i barki, badając każde wcięcie i nierówność wyczuwalną pod palcami. Rejestrowałem każde drżenie mięśni i pojawiającą się na jego ciele gęsią skórkę.


- Hazz… - Mruknął, starając się przytrzymać moje dłonie, a kiedy to zrobił, ja ze złośliwym uśmiechem musnąłem jego nadgarstek ustami. - Jak nie zwolnimy to za kilka sekund moja samokontrola pójdzie w cholerę, a twoje ubrania zaraz za nią. - Powiedział to takim niskim i spokojnym głosem, że mimowolnie zadrżałem. Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć, bo z jednej strony chciałem tego, ale z drugiej nigdy nie byłem z chłopakiem, ani nie próbowałem się tam sam dotykać… chociaż kilka razy przeszło mi to przez myśl, odkąd dowiedzieliśmy się o związku Louisa i Zayna, a ulubionym hobby Nialla stało się wyciąganie z nich łóżkowych historii, kiedy obaj znajdowali się pod wpływem czegoś mocniejszego. Raz zdarzyło mi się usłyszeć zdecydowanie za dużo, ale kto mógł przypuszczać, że w hotelu mają takie kiepskie ściany. Mieliśmy dwie dwójki i jedynkę, którą zgarnął dla siebie Payno, zostawiając mnie z Niallem i jego błagalnym spojrzeniem, bo ta blond cholera chciała numer mojej siostry! Jakoś udało mi się go spławić i wyszedł obrażony do hotelowego baru. Zasnąłem kilka minut później, ale obudziły mnie jęki i krzyki zza ściany. Przez chwilę nie wiedziałem, co się, do cholery, działo, ale usłyszałem kilka zdań za dużo i już wiedziałem. Zayn najwidoczniej lubił świntuszyć w łóżku, bo nigdy na co dzień nie słyszałem, żeby tyle klął… Zanim się zorientowałem, podziałało to na mnie bardziej niż bym chciał, a zanim powrócił Niall, zdążyłem już wrócić spod prysznica, ale nad ranem urządzili sobie drugą rundę i Horan też był pod wrażeniem ich ostrego, łóżkowego języka. Wracając: nie miałem pojęcia co robić!

- Okay… - mruknąłem z lekkim zawahaniem. - Tylko moglibyśmy się nie spieszyć, bo to pewna nowość dla mnie i odrobinę się stresuję. - Postawiłem na szczerość, bo to podobno najbardziej się opłaca.

- Jeżeli nie chcesz to się nie zmuszaj. - położył dłonie na moich udach i poprawił mnie na swoich kolanach. - Tak też jest dobrze… czujesz? - zapytał, wypychając biodra w moją stronę. - Mamy na tyle czasu, żeby z niczym się nie spieszyć… to, że nas tu zamknęli i tak spełniło swoje zadanie, nie uważasz?

- Uhm… ale koszulkę zdejmij. - przesunąłem dłonią po jego wyrzeźbionym brzuchu. Nie było mowy na to, że podarowałbym sobie taki widok.

- Jesteś nieco wymagający… - zaśmiał się i bez żadnego zawahania spełnił moją prośbę. Widać było, że to, co się między nami działo, dodało mu pewności siebie, bo nigdy nie widziałem go takim. Zawsze mieliśmy go za najbardziej nieśmiałego z nas wszystkich. Odpowiedzialny, grzeczny Liam, a tu jak się okazuje niekoniecznie tak było.

- Może to nieco nieodpowiedni moment, ale robiłeś to z kimś innym?

- Jak się tak zastanowić Hazz, to obaj raczej nie narzekaliśmy na nudę w tym temacie i to przez twoje łóżko przewinęło się więcej osób.

- Tak, ale to kobiety… wydaje mi się, że celowo opacznie rozumiesz moje pytanie…

- Pytaj wprost, Styles. To nadal ja i nie ma czego się bać…

- W porządku: dotykałeś w taki sposób jakiegoś chłopaka przede mną?!

- Był jeden, ale to był tylko raz i nie poszliśmy na całość… To było wtedy, jak uświadomiłem sobie, że nie jesteś mi całkiem obojętny. On zorientował się na długo przede mną, że coś jest na rzeczy…

- Jak dawno? - nawet nie wiedziałem, o co dokładnie chciałem zapytać: Ile czasu minęło odkąd widział tamtego, czy jak długo coś do mnie czuje? Najprawdopodobniej oba na raz.

- Ponad pół roku temu… Matt to kumpel Nialla i od zawsze coś do mnie miał, a ja musiałem wygadać się komuś, kto po części mnie zrozumie. Wypiliśmy chyba całą wódkę wtedy i sam wpakowałem mu się do łóżka, ale za wiele nie zrobiliśmy. Później zdecydowaliśmy, żeby to powtórzyć na trzeźwo skoro i tak coś było. Przyjemnie, ale bez porównania mniej, niż chociażby to, co teraz robimy. Chyba działa na mnie sam fakt, że to ty…



Liam: 

Musze kupić Tomlinsonowi jakiś zajebisty prezent. Na początku byłem na niego wściekły, ale gdyby nie jego interwencja, to krążylibyśmy z Harrym wokół siebie nie wiadomo jak długo, a kto wie, może w ogóle nic by między nami nie było? Mała, upierdliwa cholera jednak miała rację. Zdecydowanie kochałem uczucie wolności i to, że nie musiałem już pilnować każdego spojrzenia, czy gestu skierowanego do Harry’ego. Nawet więcej, bo Styles wpakował mi się na kolana i bez jakiegoś zawahania pocałował. To będzie zajebiste kilkanaście godzin… Pociągnąłem za włosy młodszego, a on jęknął prosto w moje usta. Na zmianę przygryzałem i lizałem jego wargi, a on odpowiadał na to entuzjastycznie. Wiedziałem, że to będzie niemal zbyt dobre, by utrzymać samokontrolę na dłużej, ale i tak zaskoczyło mnie to jak szybko przechodziłem od zera do setki. Byłem podniecony szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, ale co się dziwić, nikt nie działał na mnie tak jak on. Jeszcze raz musnął moje usta i odsunął się z miną niewiniątka i zaczerwionymi policzkami oraz napuchniętymi ustami. Byłem przekonany, że ja prezentowałem się podobnie.

Nieco zdziwiło mnie to jak bardzo niepewny był z tym wszystkim, ale nie chciałem na nic naciskać, bo nigdy nie byłem jednym z tych chłopaków. Jak trzeba było, potrafiłem utrzymać fiuta w spodniach. Jednak najbardziej zaskoczony byłem jego pytaniem o wcześniejsze relacje. Co nieco rozjaśniło mi się w łepetynie, kiedy sprecyzował, o co dokładnie mu chodziło.Wahałem się czy powiedzieć mu o Mattcie, ale w końcu zdecydowałem, że chyba miał prawo wiedzieć.

- Jak dawno? - mruknął ze zmarszczonymi brwiami. Wytłumaczyłem mu mniej więcej jak i kiedy to było. Nie wyglądał na uspokojonego, a wręcz przeciwnie - na cholernie zazdrosnego. Dlatego powiedziałem jak bardzo różniło się to od tego, co teraz miałem z nim. A kiedy uśmiech wrócił na jego twarz, uznałem to za sukces.

- To, co robimy? - zapytał z jakimś dziwnym błyskiem w oczach. - Nie chcę jak na razie wykorzystywać tych prezentów od Louisa… to zostawimy na inną okazję, ale jestem na granicy, odkąd dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę i czuję, że ty też masz odpowiedni nastrój… A skoro masz jako takie pojęcie o tym co robić, to co pan proponuje, panie Payne? - przy ostatnim słowie nachylił się i delikatnie musnął moje rozchylone z wrażenia usta. Chciał się odsunąć, ale ani myślałem mu na to pozwolić. Przyciągnąłem go z powrotem do siebie tak, że dłonie oparł na mojej odsłoniętej klatce piersiowej, a na brzuchu wyczuwałem wyraźnie nawet przez spodnie, jak bardzo był twardy. Jęknął, a ja wykorzystałem to, by wślizgnąć się językiem do jego ust. Pocałunek był zachłanny, namiętny i cholernie idealny, a kiedy dotknął własnym językiem mojego i zaczął walczyć o przejęcie kontroli, tak mnie zamroczyło, że poddałem się mu żenująco łatwo. Ocknąłem się dopiero, kiedy z zadowolonym pomrukiem przygryzł moją wargę, by za chwilę polizać ukąszenie. Diabełek. Też lubię gryźć.

Przesunąłem się z pieszczotami na jego szyję, a on od razu odchylił głowę do tyłu ,dając mi więcej miejsca. Czyli lubił jak ktoś dotykał go w ten sposób. Widząc go takim, naprawdę nie mogłem się powstrzymać przed zaciśnięciem zębów na jego jasnej skórze.

- Liii - zakwilił, a ten dźwięk bardzo podziałał na mojego penisa, który aż drgnął w spodniach. Powtórzyłem akcje, a na koniec zassałem jeszcze ślad po ugryzieniu. - Liam - sapnął, ale to nadal nie był idealnie ten ton. - Payne! - pisnął, kiedy nie przestawałem. Jeszcze raz, delikatnie przygryzłem pojawiającą się malinkę - Liii! - Och, to było to, a mój kutas był tego samego zdania, bo ponownie naprężył się pod bokserkami, które teraz były wyjątkowo drażniące na wrażliwej główce.

- No co? - zapytałem, udając, że nie wiem o co chodzi.

- Znowu ruszy masa plotek… - jęknął - ale cholera, podoba mi się to… - Uśmiechnąłem się zadziornie i odchyliłem go do tyłu, jednocześnie kładąc ręce na jego plecach, żeby nie spadł z kanapy i polizałem jeden z sutków. - Och, to też. - mruknął, zaciskając ręce na moich barkach. Przez chwilę bawiłem się w ten sposób, dopóki nie zacisnął palców na moim torsie i to mocno. Między kciukiem a palcem wskazującym pocierał mój stwardniały sutek, a potem zmusił mnie do oparcia się plecami o kanapę i przyssał się ustami. Później ugryzł miejsce pod lewym obojczykiem i schodził coraz niżej po torsie, mostku i żebrach, gdzie zostawił kilka małych malinek i na dłużej pozostał przy brzuchu. Bezwstydnie przesuwał językiem po odznaczających się liniach mięśni i z powrotem do góry, aż do moich ust. Kiedy oddałem pocałunek, zamruczał szczęśliwy, a ja, korzystając z jego rozproszenia, dotknąłem jego penisa przez podwójną warstwę materiału, ale chyba i tak mu się podobało, i to na tyle, że przez kilka sekund nie był w stanie poruszać ustami.



Harry:

Kiedy Liam dotknął mojego penisa, nie udało mi się powstrzymać krótkiego krzyku. To nie tak, że czyjś dotyk w tamtym miejscu był dla mnie nowością, bo powiedzmy sobie szczerze - do najgrzeczniejszych to ja nie należałem, ale tym razem czułem to o wiele intensywniej. On chyba miał racje z tym, że zależy to od tego, z kim to robisz. Lubiłem sposób, w jaki mnie dotykał: badawczo i ostrożnie, jakbym mógł rozpaść się pod jego dłońmi, a jego uważne spojrzenie dopełniało całości, bo nawet na chwilę nie przestał się we mnie wpatrywać i może na początku odrobinę mnie to peszyło, ale później zorientowałem się, że moje reakcje: jęki czy przygryzienie wargi, westchnięcia i drżenie ciała, to wszystko na niego działało. To chyba taka jego rzecz, obserwowanie jak ktoś tracił kontrolę pod wpływem jego pieszczot. Poprawka, on wolał patrzeć na mnie, niż na kogoś innego i nawet nie musiał tego mówić, bo to jak jego oczy śledziły mój język, gdy przejechałem nim po wargach, z dokładnością, co do centymetra mogłem powiedzieć, gdzie skupiał się jego wzrok. Uwielbiałem być podziwiany, a to, że podobałem się właśnie jemu, było niesamowite.

Położył się płasko na kanapie, ciągnąc mnie za sobą tak, że leżałem na nim z nogami po obu stronach jego ud. Zanim zdążyłem choćby mrugnąć, poruszył swoje biodra, ocierając się swoim kroczem o moje.

- Umm - jęknąłem, chowając twarz w jego szyi i starałem się dopasować własne ruchy do tych jego, a kiedy znaleźliśmy wspólny rytm, było o wiele lepiej. Zastanawiałem się jakby to było czuć go bez tych warstw ubrań. Nie byłem gotowy na całkowite zbliżenie, ale nigdy nie miałem problemów z nagością i mogę się założyć, że byłoby to jeszcze lepsze niż do tej pory, dlatego niewiele myśląc, wsunąłem kciuki pod jego dresy i pociągnąłem je stanowczo w dół. Patrzył na mnie przez chwilę z uniesionymi brwiami i rozchylonymi w wyrazie niedowierzania ustami. Musnąłem je krótko i wróciłem do przerwanego zajęcia, aż w końcu udało mi się całkowicie zdjąć spodnie z jego nóg. Kilka sekund późnej poczułem jego palce przy zamku w moich jeansach i teraz tak bardzo żałowałem, że nie założyłem dresów tak jak on, bo pozbycie się tego obcisłego cholerstwa zajmowało znacznie więcej czasu. Jednak było tego warte. Przesunął dłońmi po moich udach w górę i w dół, a później wsunął je pod moją bieliznę i ścisnął pośladki. Jestem pewien, że przez chwilę pozostaną na nich odbicia palców, ale jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało
.
- Hazz… - sapnął i jego głos zdradzał jak bardzo zdesperowany był, a ja mogłem się dumnie uśmiechnąć, bo to była tylko i wyłącznie moja zasługa. - Mogę? - dodał, pociągając odrobinę w dół moje bokserki.

- T-tak. - westchnąłem, bo jego ciepłe ręce dotykające mnie tak zachłannie, były bardzo rozpraszające. Kilka sekund później byłem już w samej czarnej koszuli. Widziałem jak Payne gapił się na małe guziczki z frustracją i zanim zdążył chociażby dotknąć materiału, uderzyłem go po łapach, na co posłał mi zdziwione spojrzenie.

- To jedna z moich ulubionych i naprawdę wątpię, żeby starczyło ci cierpliwości, a ja musiałbym się na ciebie obrazić, gdybyś ją uszkodził. - odsunąłem się od niego nieznacznie i powoli zacząłem rozpinać guziki. Gdy dotarłem do ostatniego, podniosłem spojrzenie z powrotem na Liama i aż na chwilę zaschło mi w ustach, bo on w międzyczasie zdążył się pobyć własnej bielizny.

- Podoba się? - zapytał, widząc jak się na niego gapię i poczułem jak moje policzki stają się coraz cieplejsze. Prawdopodobnie przypominałem pomidora.

- Uhm, całkowicie… a tobie? - zaryzykowałem pytanie.

- Boże Hazz… - pokręcił głową z niedowierzaniem. - To wcale nie tak, że niejeden raz myliłem tekst na scenie, bo się na ciebie zagapiłem, albo odlatywałem jak coś mi starannie tłumaczyłeś gestykulując, bo byłem za bardzo skupiony na tym, jak układają się twoje wargi, albo jak język się po nich przesuwa. Miałem ochotę przycisnąć cię do najbliższej ściany i owinąć sobie twoje nogi wokół bioder. A to, że mogę zobaczyć cię takiego jak teraz, to spełnienie jednej z licznych fantazji. - Jeżeli wcześniej byłem pod wrażeniem, to teraz przepadłem całkowicie.

Później nie dostałem już szansy   powiedzenia czegokolwiek, bo przycisnął swoje usta do moich i tak naprawdę słowa były zbędne. Objąłem jego twarz dłońmi, a potem wsunąłem je w jego włosy, pociągając za nie kilka razy. Opadliśmy z powrotem na kanapę, a nasze erekcje kolejny raz otarły się o siebie, ale tym razem było całkowicie inaczej i bez porównania lepiej. Nie dzielił nas żaden materiał, a uczucie skóry przy skórze było niesamowite. Byłem już do tego stopnia podniecony, że główka mojego penisa była śliska od preejakulatu, a przez myśl przeszło mi, że łatwiej byłoby z jakimś nawilżeniem, ale żadna siła nie zmusiłaby mnie teraz do oderwania się od Liama. Składałem niewielkie pocałunki na jego szyi i torsie, cały czas kołysząc biodrami równo z nim. Czułem jego dłonie błądzące po moich plecach, udach i zaciskające się na tyłku: ugniatał, masował, a czasami nawet delikatnie szczypał, na co wtedy patrzyłem na niego spod byka. Wszystko tylko nie to! Czułem, że jestem coraz bliżej, a on podniósł się do pół siadu, opierając głowę i ramiona o kanapę  tak, że pomiędzy plecami, a oparciem pozostawało sporo wolnej przestrzeni. Ponownie położyłem czoło na jego klatce piersiowej, oddychając szybko i płytko. Ocierałem się o niego, wywołując dreszcze u nas obu. Czułem znajome ciepło w podbrzuszu, a po kręgosłupie przebiegł mi dreszcz. Nie zastanawiając się za bardzo nad tym, co robię, zacząłem obciągać nam obu ręką, co wcale nie było takie proste, ale sądząc po szczęśliwych pomrukach, jakie z siebie wydawał, musiało mu się to podobać. Chciałem żeby doszedł pierwszy, a najlepiej razem ze mną. Jednak kiedy do mojej ręki, dołączyła jego rozgrzana i śliska od potu dłoń, nie potrafiłem się powstrzymać i wytrysnąłem, krzycząc jego imię. Przylgnąłem do niego całym torsem, a moje loki rozsypały się na jego ramieniu, ale cały czas poruszałem nadgarstkiem. Nie minęło długo, zanim wbił zęby w moją szyję na tyle mocno, żeby zostawić kolejny ślad, a na dłoni poczułem rozlewającą się spermę.

Przez chwilę nawet nie drgnęliśmy, stabilizując oddechy i tętna, a kiedy mój wzrok ponownie się wyostrzył, spojrzałem w jego zamglone, brązowe oczy i uśmiechnąłem się szczęśliwie, co od razu odwzajemnił. Przyciągnął mnie do krótkiego pocałunku, a kiedy się od siebie oderwali my, ponownie mnie przytulił, nie przejmując się bałaganem między nami.

- To co, teraz prysznic? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami.

- Brzmi dobrze, o ile mnie tam zaniesiesz, kochanie.

- Kochanie?

- Wolisz jakieś inne słodkie słówka?

- Hm? Nie, ale skoro tak, to ty będziesz…

- Kotkiem!

- Kotkiem? - po jego minie widziałem, że z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Wydąłem wargi, udając oburzenie.

- Lubię kotki. Są eleganckie, dostojne, piękne…

- I mruczą, kiedy są szczęśliwe… Tak, zdecydowanie możesz być kotkiem, Hazz.

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, pięknie, Louis będzie zachwycony, że plan się powiódł...
    liczę na nowe rozdziały...
    wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    aby wena się nie kończyła, było dużo chęci i pomysłów...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń