Gdyby wolno mi było chcieć Ciebie...
Liam:
Jechaliśmy do kolejnego
miasta. Byłem przerażony tym, że Louis zaczął coś podejrzewać. On nigdy
nie wiedział, kiedy odpuścić. Czasami widziałem, jak przygląda mi się z
cwanym uśmiechem i aż bałem się pomyśleć, co kombinował.
Rozsiedliśmy
się przed telewizorem, oglądając parę odcinków jakiegoś kryminalnego
serialu. Po dwóch godzinach Niall zasnął, a Harry poszedł pod prysznic.
Zostałem sam z Tommo i Zaynem. Oglądaliśmy w ciszy przez jakiś czas, ale
gdy tylko powieki Malika opadały, a jego powolny oddech sugerował, że
zasnął na ramieniu swojego chłopaka, oczy Tommo momentalnie oderwały się
od ekranu i skupiły się na mnie. Kurwa, wiedziałem!
- Liam?
- Co chcesz Tomlinson? - warknąłem zrezygnowany, bo wiedziałem, że z nim i tak nie wygram.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał poważnym totem.
- Raczej nie.
- Na pewno? Mnie się
jednak wydaje, że lepiej dla ciebie byłoby, jakbyś się komuś wygadał.
Przy Harrym wyglądasz jak bomba zegarowa i zastanawiam się, kiedy w
końcu wybuchniesz. - rzucił wesoło.
- Coo?! - nie sądziłem, że będzie aż tak bezpośredni. Czy on w ogóle myśli? Co by było, gdyby ktoś słyszał naszą rozmowę.
- Nie udawaj, widzę jak na niego patrzysz, dziwne, że się nie ślinisz... I ta twoja zazdrość, gdy myślałeś, że z nim jestem.
- Louis... - nie
wiedziałem, co mam powiedzieć, żeby wyplątać się z tej rozmowy. Nagle
się zatrzymaliśmy. Zbawienie! Okazało się, że opona poszła. Tomlinson
zaniósł Malika na pryczę, a Niall i Harry już spali jak zabici.
Liczyłem
na to, że na dzisiaj mam rozmowę z głowy. Niestety Lou wyciągnął mnie z
Torbusa. Usiedliśmy na trawie, a on odpalił fajkę. Przez parę minut w
ciszy przyglądaliśmy się jak ekipa męczy się ze zmianą koła na
kompletnym pustkowiu. Poczułem, jak Louis dotknął mojego ramienia, chyba
chcąc być wspierający. Nie wytrzymałem i schowałem twarz w dłoniach.
- Daj sobie spokój, moja sytuacja to nie to samo, co twoja i Malika...
- Skąd wiesz? - zapytał -
przez rok żaden z was się nie zorientował. Co jeśli powiem, że ty
jesteś prawie tak dobrym aktorem jak ja, a Hazz zasługuje na Oscara?
- O czym ty, do chuja,
mówisz?! Przyznaję, że faktycznie jestem zakochany w Stylesie od
jakiegoś czasu, ale nie wydaje mi się, żeby on...
- Będzie trudniej niż
myślałem - powiedział marudnie Tomlinson. - Dobrze, że chociaż
przyznałeś się do swoich uczuć. – westchnąłem. Było mi trochę głupio, że
odkrył mój sekret. Na szczęście w porę przypomniałem sobie, że jest z
innym chłopakiem w związku. Pomyślałem: „Co mi tam, może chociaż trochę
mi pomoże, jak się wygadam".
- Myślę, że nie mam siły tego przed tobą ukrywać, skoro i tak rzucasz mi te swoje wszechwiedzące spojrzenia... - zaśmiał się.
- Wiesz, że chcę tylko pomóc.
- Wiem?
- Liam!! Może i bywam
upierdliwy, złośliwy, ale jeśli chodzi o coś tak poważnego, potrafię się
zachować. - tak, to akurat była prawda. Poddałem się.
- Louis, nie daję sobie z
tym rady. Czasami, to za dużo... jego gesty i słowa dają mi jakąś
pierdoloną, niepotrzebną nadzieję, a na końcu i tak zawsze czeka
rozczarowanie, bo z jego strony to tylko przyjacielskie zachowanie.
Przypominanie sobie tego każdego dnia mnie dobija.
- Tak jakby dokładnie
wiem, o czym mówisz, przerabiałem to jakiś czas... Uwierz, zanim się
zeszliśmy, wcale nie było u mnie kolorowo. Nadrabiałem uśmiechem i
wygłupami, ale cały czas analizowałem wszystko. Okazało się, że do
zakończenia moich psychicznych i fizycznych męczarni, (bo wzwód po tym
jak tylko dotykał mnie dłużej niż parę sekund był męczący i dość
kłopotliwy... szczególnie podczas koncertu...), ale nie o tym miało być -
roześmiał się, a ja razem z nim. - Wracając, koniec tych tortur
nastąpił dość niespodziewanie. Wystarczyło, że zostaliśmy sami, no i
trochę czegoś na odwagę.
- Chciałbym, żeby w moim przypadku też było to takie proste...
- Co jeśli powiem, że jest? - uniósł brew.
- Nie obraź się Lou, ale nie sądzę. - westchnąłem i podniosłem się z ziemi. - Dzięki, że mogłem z kimś pogadać.
- Spoko. Nie myśl, że to koniec rozmowy. Wrócimy do tematu.
- Niech Ci będzie. - odpowiedziałem - ale nie dzisiaj... nie mam na to siły.
- Gdyby coś, to
jestem... - powiedział, niby w żartuje - jeżeli będzie trzeba, i ma Ci
to pomóc, to mogę nawet fantazji erotycznych wysłuchać. - mrugnął do
mnie zaczepnie. W ten pokręcony sposób przekazał mi, że mogę porozmawiać
z nim o wszystkim, a on nie będzie mnie w żaden sposób oceniać.
- Dzięki Tommo. - powiedziałem wesoło - może skorzystam z propozycji.
- W co ja się wpakowałem
– westchnął teatralne. - Dobranoc Li, jak chcesz, to prycza nad Hazzą
jest wolna - uniosłem brew. - Ja zmieszczę się z Zaynem.
- Ok. Lou?
- Hm?
- Błagam, powiedz, że nigdy nie pieprzyliście się, gdy my sobie smacznie spaliśmy... - udałem przerażenie.
- Naprawdę chciałbyś, żebym kłamał?
Harry:
Obudziłem się i od razu
wiedziałem, że coś jest nie w porządku. Brakowało tego
charakterystycznego szumu i uczucia przemieszczania się. Podniosłem się
niechętnie z pryczy i chciałem zapytać Louisa, co jest grane, ale nie
było go na łóżku. Zerknąłem na pozostałe posłania. Niall i Zayn spali
jak niemowlaki, ale brakowało Liama i Louisa. Podreptałem na przód
autobusu i od jednego z ochroniarzy dowiedziałem się, że przebiliśmy
oponę i teraz część ekipy męczy się z jej zmianą, bo utknęliśmy na
środku jakiegoś pustkowia. Nadal nie wiedziałem gdzie podziała się
pozostała dwójka...
Wziąłem z lodówki jakiś napój owocowy i siadłem na
blacie. Spojrzałem przez okno i dostrzegłem znajome sylwetki. Payne i
Lou siedzieli na trawie, zawzięcie o czymś dyskutując. Wyglądało to
jakby Liam zwierzał się Tomlinsonowi z jakichś problemów, i aż skręcało
mnie z ciekawości, o czym rozmawiają. Gdy Li schował twarz w dłoniach,
wyglądając przy tym na załamanego, sam poczułem jakbym miał się za
chwilę rozpłakać. Tak bardzo chciałbym do nich podejść i po prostu się
do niego przytulić, składać te durne, błahe obietnice, że wszystko
będzie dobrze. Wiedziałem jednak, że nie mogę. Cokolwiek go dręczyło,
świadomie wybrał Louisa, żeby to mu się zwierzyć. Z moich rozmyślań
wyrwał mnie huk i masa przekleństw naszego kierowcy. Gdy ponownie
zerknąłem na chłopaków widziałem, że Li miał słaby uśmiech na twarzy i
niepewnie podnosił się z ziemi, Tommo jednak go zatrzymał i jeszcze coś
do niego mówił. Jakieś pięć minut później humor Payno wyraźnie się
polepszył.
Gdyby nie fakt, że byliśmy w znanym zespole i inny zawód nie
będzie konieczny w przyszłości, sam wysłałbym Tommo na studia
psychologiczne. Myślę, że byłby w tym genialny. Wracając do autobusu,
Lou tylko pokiwał mi głową z radosnym uśmieszkiem, i od razu wślizgnął
się na pryczę swojego chłopaka. Trochę zastanawiało mnie, jak oni obaj
się na niej mieszczą, bo mnie zdarzyło się parę razy spaść na podłogę.
Od tamtej pory zawsze zajmowałem łóżka na dole, wtedy przynajmniej
upadek był mniej bolesny. Liam sięgnął po jakieś, cudem zachowane, piwo,
po czym po chwili z za serków toffu i jogurtów wyjął kolejne i mi je
podał.
- To mój schowek. Liczę
na to, że jeśli się podzielę, nie zdradzisz mojej tajemnicy reszcie? -
otworzyłem je i wziąłem pierwszy łyk. Zsunąłem się z blatu i usiadłem
na podłodze, plecami opierając się o kuchenne szafki. Uśmiechnąłem się
do niego, co odwzajemnił i w tym momencie musiałem sobie powtarzać: Harry idioto, tlen jest naprawdę niezbędny do życia. Oddychaj! Wreszcie udało mi się odwrócić od niego wzrok.
- Twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna. Czasem możesz się podzielić, taki niewielki haracz...
- Spoko loczek. - odpowiedział i usiadł koło mnie na tyle blisko, że czułem jak nasze
ramiona i nogi się stykają. Zerknąłem na niego. Wyglądał jakby rozmyślał
nad czymś poważnym. Oczywiście nie wytrzymałem i zapytałem:
- Widziałem jak gadałeś z
Lou... - podniósł na mnie zdziwione spojrzenie. - Li, co jest? Nie
wyglądasz na przesadnie szczęśliwego...
- Hazz... naprawdę nie
mogę Ci powiedzieć, przynajmniej nie teraz. - odpowiedział powoli, jakby
zastanawiał się nad każdym słowem.
- Dlaczego?
- To jest cholernie
trudne... mógłbyś nie zrozumieć. - chciałem zaprotestować, lecz, nie
dostałem szansy. - Obiecuję jednak, że kiedy będę mieć na tyle siły, to
powiem. Co ty na to?
- Niech ci będzie... -
powiedziałem marudnie, ale wiedziałem, że jak on nie chciał powiedzieć,
to nie wolno nikogo na siłę męczyć. - Tylko pamiętaj, że jakby co to
jestem. Może nie jestem tak dobry w psychologicznych rzeczach jak Louis,
ale wygadać się zawsze możesz.
- Wiem Harry. -
uśmiechnął się. Nie było to jednak radosne. Przypominało podróbkę
uśmiechu, falsyfikat. Coś, co miało udawać, że wszystko było w porządku,
kiedy wcale tak nie jest. Tym razem jednak odpuściłem sobie dalszą
dyskusję na ten temat, wiedząc, że Tommo już go pewnie o to wymęczył.
Prawdopodobnie teraz najbardziej ze wszystkiego potrzebował na chwilę o
tym zapomnieć.
Parę minut siedzieliśmy w ciszy, kończąc chłodny napój.
Nieświadomie przechyliłem głowę, kładąc ją na jego ramieniu. Zachichotał
i odgarnął moje loki ze swojej twarzy. Zaczął przeczesywać palcami,
próbując założyć je za ucho, a ja prawie mruczałem z przyjemności. Co
mogłem poradzić? Uwielbiałem, kiedy ktoś bawił się moimi włosami. W tym
momencie czułem się całkowicie odprężony i szczęśliwy. Myślałem o tym,
że mógłbym zostać w tym miejscu do końca życia. Nagle coś nietypowego
przyszło mi do głowy.
- Liam?
- Hm? - wymamrotał sennie.
- Skoro Louis i Zayn są
razem tak długo, a my o niczym nie wiedzieliśmy... zresztą Louis coś
takiego zasugerował, to myślisz, że oni... - i w tym momencie zamilkłem,
czerwieniąc się jak głupi.
- Pieprzą się, kiedy my śpimy? - pokiwałem głową, a on się roześmiał.
- Kiedy Lou dzisiaj powiedział, że śpi z Zaynem... to samo przyszło mi do głowy. Powiedziałem mu, cytuję: „Błagam, powiedz, że nie nigdy nie pieprzyliście się, gdy my sobie smacznie spaliśmy".
- No i co ci odpowiedział? - zerknąłem na niego.
- Zapytał, czy chcę, aby kłamał... - skrzywiłem się, modląc się o to, żeby nigdy nie robili tego na pryczy nade mną...
- Naprawdę miałem nadzieje, że usłyszę coś w stylu „Nigdy nie robimy tego, gdy jesteście w pobliżu" - westchnąłem teatralnie. - No ale przecież to Louis, to było do przewidzenia.
- Ta... - odpowiedział,
chwilę mi się przyglądając - Co myślisz o tym, że oni są razem? Ale bez
ściemniania, Hazz. - zmarszczyłem brwi.
- Nie spodziewałem się
tego, ale patrząc na nich, widać, że do siebie pasują. Teraz, gdy wiem
na co patrzeć, widzę jak szukają swojego wzroku i dotyku, gdy coś jest
nie tak, albo gdy coś ich zdenerwuje. Może zabrzmi to dziwnie i
patetycznie, ale myślę, że dopiero gdy są razem są kompletni... -
widziałem jak przetwarzał to, co mu powiedziałem. - A ty, coś nie tak?
- Nie. - padła stanowcza
odpowiedź. - Widzę co dzieję się z każdym z nich, gdy mówi nawet jakąś
głupotę o drugim. Mam nadzieję, że zostanie tak na zawsze, bo nie
chciałbym stracić żadnego z nich... - trochę rozumiałem jego tok
myślenia, bo gdyby między Lou a Zaynem coś się spieprzyło... Kurwa,
nawet wolę sobie tego nie wyobrażać. - Myślę też, że chciałbym być
kiedyś tak szczęśliwy jak oni teraz. - dodał cichszym, poważnym tonem i
niepewnie na mnie zerknął. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale przez
jakąś minutę siedzieliśmy, wgapiając się w siebie, a to robi z mojego
mózgu i serca kompletną galaretę. Kurwa, czułem się jak jakaś ameba albo
ukwiał, ślimak, czy coś równie głupiego. Gdy odwróciliśmy wzrok, on
niepewnie podniósł się, rozcierając ścierpnięte nogi. Podał mi rękę i
szybko pomógł wstać. Wreszcie postanowiliśmy iść spać, a Liam na koniec
zaczepnie przebiegł ręką po moich lokach, plątając je jeszcze bardziej.
- Dobranoc Hazz.
- Dobranoc -
odpowiedziałem. Gdy byłem już na łóżku, pozwoliłem mojemu uśmiechowi
wypłynąć. Byłem przekonany, że nawet przez sen szczerzyłem się jak
głupi.
Liam:
Najpierw rozmowa z
Tomlinsonem trochę poprawiła mój nastrój, a później Hazz całą swoją
osobą przegnał resztę przygnębienia. Zaciekawił mnie jego pogląd na
związek naszych przyjaciół. To co powiedział upewniło mnie w
przekonaniu, że nigdy nie był zainteresowany Louisem w ten sposób, bo
gdyby tak było, na pewno byłby zazdrosny i nie zdołałby tego ukryć
całkowicie. Po tym co od niego usłyszałem, stwierdziłem, że był otwarty i
tolerancyjny, ale nic jak na razie nie dawało mi prawa przypuszczać, że
on sam był przynajmniej biseksualny.
Westchnąłem na wspomnienie ciepła
jego dotyku i uczucia loków łaskoczących mnie po szyi. Zdecydowanie
chciałbym czuć tego więcej i częściej. Do tego to, jak mruczał, gdy
przeczesywałem jego loki... bałem się trochę, że jak to zrobię, popatrzy
na mnie jak na idiotę i szybko się odsunie, ale on tylko mocniej wtulił
się w moje ramię. Jeżeli tak działała na niego tak niewinna, czysto
platoniczna pieszczota, to ciekawe co zrobiłby gdybym... Kurwa, znowu to
sobie robiłem. Znów śniłem na jawie. Fantazjowałem o młodszym
przyjacielu, a to mnie mieli za tego najgrzeczniejszego z zespołu...
Ciekawe z której strony? Gdybym miał taką możliwość, gdyby Harry był mną
zainteresowany, to mógłbym im udowodnić w bardzo szybkim tempie, że do
grzecznego chłopca mi w chuj daleko. Przez te myśli o Stylesie miałem
mały problem w bokserkach. Mimo to próbowałem zasnąć, ale gdy
przekręciłem się na drugi bok, a szorstki materiał otarł się o mój
wrażliwy członek, frustracja stała się nie do opanowania. Odpuściłem,
myśląc, że skoro co poniektórzy mogli sobie bez krępacji wkładać, gdy my spaliśmy, to nic się nie stanie, gdy ja szybko sobie obciągnę.
Schowałem twarz w poduszkę i z ulgą ściągnąłem krępującą mnie bieliznę.
Po wszystkim wyczyściłem się chusteczkami nawilżającymi, które w razie
właśnie takich sytuacji, zawsze miałem schowane pod prześcieradło, i
założyłem z powrotem bokserki. Teraz może uda mi się zasnąć.
Rano, a raczej bliżej
południa, sądząc po tym, że większość śpiochów już wstała, bardzo
niechętnie zwlekłem się z ciepłego łóżka. Chwyciłen pierwsze, lepsze
ubranie i skierowałem się w stronę łazienki. Oczywiście z moim
szczęściem pod drzwiami zderzyłem się z pełną gim, ociekającym wodą
Harrym... Serio?! Pomyślałem, że on jakimś cudem musiał wiedzieć o
tym, co do niego czuję i świadomie chciał sprawdzić, co musiał zrobić,
abym stracił nad sobą kontrolę. Zanim nadarzyła się okazja, by tak się
stało, szybko przemknąłem obok niego do łazienki, zaszczycając go tylko
słabym uśmiechem. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i westchnąłem z ulgą, bo
gdybym patrzył chociażby sekundę dłużej, to najprawdopodobniej pod
prysznicem musiałbym powtórzyć wieczorną czynność.
Louis:
Upewniłem się, że obaj
są zainteresowani, teraz nie pozostało mi nic innego, jak doprowadzić do
tego, aby wyznali sobie, to co czują. Proste, mogłoby się wydawać, ale
weź zmuś do tego dwóch upartych, ślepych osłów. Cały dzień się im
przypatrywałem, i dopiero teraz widziałem, jak bardzo oczywiści byli.
Westchnąłem z bezsilności, bo na samych ukradkowych spojrzeniach, to oni
daleko nie zajdą. Wiedziałem to z własnego doświadczenia. Zayn
zauważył, że dziwnie się zachowywałem i rzucał mi pytające spojrzenia, a
ja tylko wzruszałem ramionami. Później, powiedziałem bezgłośnie. Może
Hazzz ani Li mnie nie zabiją, jak podzielę się ich tajemnicami z moim
chłopakiem. Potrzebowałem pomocy, bo sam co najwyżej mogłem ich do
siebie przywiązać, albo spiąć kajdankami...